2 niedziela zwykła, B (18 stycznia 2009)

1. Jakże niełatwo wśród tysięcy snów, marzeń, pragnień, słów, gestów rozpoznać jakiś ślad, głos, dotyk Pana Boga. Najczęściej nie czujemy bezpośrednio Boga. Nasze ręce są za krótkie, aby złapać Pana Boga za nogi, uszy głuche na śpiewy aniołów, a oczy zaślepione. Pan Bóg wydaje nam się odległy, nie zainteresowany nami.

Oto przykłady wątpliwości i trudności. Pobożny młody Samuel (wydarzenie opisane w St. Testamencie, I czyt.) podczas snu nie rozpoznaje od razu głosu Boga. Myśli, że Heli go woła. Do niego biegnie zaspany: “Jestem, wołałeś mnie”. Heli zaprzecza trzykrotnie: – Nie, nie ja, pewnie to Pan Bóg Cię woła, za czwartym razem odpowiedz Mu: “Panie, mów, oto słucha Twój sługa”. Tak uczynił i odtąd stał sie prorokiem. “Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże” (psalm).
A teraz przeżycie pierwszych uczniów Jezusa.  Oto Andrzej, uczeń Jana Chrzciciela znad Jordanu, od którego słyszy, że przechodzący w tej chwili tutaj wędrowny nauczyciel Jezus to Baranek Boży, to  Mesjasz nazywany Chrystusem, zrywa się od razu, natychmiast, idzie za Jezusem. I pozostaje u Jezusa do następnego dnia, rozmawia  z Nim, widzi dokładnie, gdzie mieszka, jest pełne zachwytu i podziwu. Do Niego potem przyprowadza swego brata Szymona, któremu Jezus zmienia imię na Kefas – Piotr (tj. Skała, Granit, Fundament).
2. Są i inne opisy dramatycznego szukania i znalezienia Boga. W książce “Gdzie jest twój Bóg? Historie nawróceń XX wieku” Angelo Comastri  pisze m. n. o Edycie Stein, jedenastym dziecku rodziny żydowskiej, urodzonej w r. 1891 we Wrocławiu (ojciec – kupiec drzewny – zmarł, gdy miała dwa lata), matka jej, głęboko religijna i szczęśliwa z powodu przestrzegania żydowskiej
tradycji, rozsądnie kierowuje całą rodziną. Córka Edyta, niezależny charakter, zdolna do zgłębiania wszystkiego, poddaje krytyce rodzinną wiarę, nie mówiąc nic matce, mając trzynaście lat czuje się ateistką. Zapisuje się na filozofię na uniwersytecie rodzinnego miasta – co w tamtej epoki niebywałe wśród kobiet –  wyjeżdżając do Getyngi na studia, staje się uczennicą wielkiego filozofa Edmunda Husserla. Jej zdumiewające zgłębianie wiedzy ułatwia odrzucenie ateizmu, “który nie potrafi odpowiedzieć na zasadnicze pytania obecne we wnętrzu człowieka (…) Rozpoczęła więc namiętne poszukiwanie prawdy: poświęcała temu dnie i noce.  Zakończyła je dopiero wtedy, kiedy mogła zawołać: – Znalazła, prawdę!” (Gdzie jest twój Bóg? str. 67).
Nie zgasiła światła odczuwanego w głębi duszy. Otrzymując zadanie przestudiowania Pater noster (Ojcze nasz) w języku starogermańskim przeżywa olśnienie nowym światem. Spotyka Maxa Schelera, żydowskiego filozofa nawróconego na katolicyzm, który cieszy się znalezionym przez Edytę Stein pięknym przesłaniem Chrystusa. W czasie I wojny światowej jako wolontariuszka  Czerwonego Krzyża pielęgnuje żołnierzy chorych na tyfus i cholerę. Zauważa u rannych, że “ostatnie słowo ma nie wiedza, ale oddanie (to znaczy dar z siebie!)” Odtąd jej dusza zaczyna oddychać Ewangelią,  jest pewna, że oprócz wiedzy istnieje inna droga dojścia do prawdy, przeczuwa, że ostateczną prawdą jest miłość (jw. str. 68).
Z powodów artystycznych  zwiedzała jeden z kościołów katolickich i tam widzi zwykłą gospodynię domową z torbą zakupów, jak zagłębiona w modlitwie rozmawia z jakąś tajemniczą obecnością. “Wydawało mi się to dziwne – pisze – bo do synagog i protestanckich kościołów wchodzi się tylko podczas nabożeństw. A tu ludzie wchodzą między jednym a drugim zajęciem jakby mieli załatwić jakąś zwyczajną sprawę lub spontanicznie porozmawiać. Tej sceny nie mogłam zapomnieć”. Odkryła piękno eucharystycznej obecności. Ostatecznie mur niedowiarstwa obaliły w niej dwa fakty. Pierwszy- zginął na fronie wojennym młody wykładowca, znajomy, Edyta odwiedziła młodziutką wdowę, chciała ją pocieszyć, gdy tymczasem oczy tej wdowy były mokre od łez, ale twarz pogodna, od niedawna wraz z mężem stali się chrześcijanami, obecnie w męce Jezusa znajduje światło do znoszenia cierpienia. Edyta wtedy przyjęła moc krzyża Jezusa, z którego zrodził się Kościół. “Wtedy runęło moje niedowiarstwo, zbladł judaizm, a moim oczom ukazał się promieniujący Chrystus”. Jaki dla mnie Chrystus –  pyta się – protestancki czy katolicki?   Po kilku latach, będąc na gościnie u przyjaciół, wieczorem przed snem, wyciągnęła jakąś książkę , od której nie mogła się oderwać aż do świtu. Była opisem doświadczenia Boga u jakiejś hiszpańskiej karmelitanki. Tak, to jest prawda! – zawołała ze wzruszeniem Edyta. Zaczęła studiować mszalik, katechizm, doktrynę katolicką, modlić się, ukradkiem wchodzić do katolickich kościołów, uczestniczyć we mszy, która wydawała się jej misterium pełnym blasku i bezgranicznego piękna.  1 stycznia 1922 roku przyjmuje chrzest święty. Znalazła Chrytusa.
I my jesteśmy uczniami Jezusa w XXI wieku.  Przychodzimy tutaj, aby Nim się zachwycić. On jest wszystkim dla nas. Spróbujmy to wyrażać w codziennych słowach i gestach.

ks. Franciszek Kamecki

Dodaj komentarz