JEZUS BIERZE NASZE SŁABOŚCI
1. “Zdrówka, proszę księdza, życzę!” – tak często mówi się składając życzenia. Problem zdrowia zajmuje ważne miejsce w rodzinnym kalendarzu. Szczepienia, gdy są małe dzieci, wizyty u lekarza, jeżeli jest duża gorączka i coś boli, prośba o zapisanie leków w starszym wieku na różne dolegliwości, domaganie się pewności leczenia i skuteczności, przesadne oskarżanie przychodni, szpitali, pracowników Służby Zdrowia, odpowiedzialnych w państwie – że mało albo nic nie robią dla pacjenta. A jeżeli reformujące ustawy są gotowe, prezydent je wetuje. I od nowa toczy sie kołowrót życzeń, pretensji, narzekań i lęku o zdrowie.
2. Fragmenty czytań tej niedzieli pasują do naszej współczesnej sytuacji. Oto Hiob narzeka na swój los, na męczarnie i udręki, na to, że czas przemija, “ dni jak powiew”, a on nie ma szczęścia. Św. Paweł utożsamia się ze słabymi, solidaryzuje się i “chce być wszystkim dla wszystkich”.
Jezus w Ewangelii Marka opisywany jest jako uzdrowiciel. Wyleczył najpierw teściową Szymona. Potem uzdrowił licznych chorych i opętanych przez złe duchy. Wziął na siebie słabości tamtych ludzi i nosił ich choroby. Nie ma tam narzekań na Służbę Zdrowia. Nie ma oskarżeń, iż Jezus popełnił jakiś błąd w sztuce lekarskiej. Nie ma u Jezusa środków w postaci lekarstw, zastrzyków i specjalistycznych operacji. Jezus wie, że choroby to część naszego życia. Że trzeba się troszczyć. Trzeba się pochylać nad cierpiącym. Trzeba kochać bliźniego, który jest w udręce, męczy się i nie wie, co będzie z nim dalej.
3. Jezus także bierze na siebie nasze słabości i nasze choroby. Dziękujemy Mu za życie, za to że jesteśmy – istniejemy, poruszamy się w Jego wszechmocy, działamy, do czegoś dążymy. Jezus jest blisko nas i podpowiada nam, jak mamy żyć. Chce w nas rozbudzić wrażliwość na udane życie i w miarę szczęśliwe. W swojej Ewangelii zachęca, iż trzeba wyrzekać się, aby być zdrowym i szczęśliwym. Np. pijaństwo jest przyczyną wielu chorób. Palenie papierosów bardzo szkodzi nam i otoczeniu, które musi wąchać nikotynowe dymy. Wyniszcza nas samowolne i niepotrzebne używanie leków na każdą okazję. Nasze ciała są bardzo piękne, ale też delikatne, kruche. Ile pięknych dziewczyn zginęło w brawurowych, z nadmierną szybkością, jazdach. Albo ktoś po pijanemu. Kiedyś mówiłem o potrzebie wybrania Krzysia w towarzystwie podczas dyskoteki, wesela, aby ten jeden tzw. Krzyś (od patrona kierowców św. Krzysztofa) nie pił nic i bezpiecznie rozwiózł całe zabawowe towarzystwo do domów. Nieopanowane nadużywanie popędu seksualnego z wieloma ludźmi jest roznosicielem wielu niebezpiecznych chorób. Ubieranie niedostosowane do pory roku i warunków atmosferycznych też jest beztroskie i głupie, nie utrwala zdrowia. To, o czym mówię teraz, to co najmniej połowa wszystkich chorób i nieszczęść, które nie są związane z losem człowieka, lecz z lekkomyślnością i trwaniem w złych nałogach.
Konieczność śmierci trzeba też przyjąć jako dalszy cel, do którego prowadzą choroby, nieszczęścia i ulotność życia ludzkiego. Trzeba ostatecznie wierzyć, że Jezus przyjmując wszystko na siebie – cały nasz los – przemieni go naprawdę w życie wieczne. I śmierć nie będzie końcem.
Jezus przecież pokonał śmierć.
“On leczy złamanych na duchu
i przewiązuje im rany.
On liczy wszystkie gwiazdy
i każdej nadaje imię.
Nasz Pan jest wielki i potężny.
a Jego mądrość niewypowiedziana.
Pan dżwiga pokornych,
karki grzeszników zgina do ziemi” (Ps 147A (146), 3-4. 5-6)
ks. Franciszek Kamecki