Afirmacja życia. Kilka uwag o poezji ks. Franciszka Kameckiego

Ksiądz Franciszek Kamecki jest duszpasterzem i poetą w jednej osobie. Tym samym wpisuje się on w tradycję osób konsekrowanych, które łączą posługę kapłańską z twórczością poetycką. Warto w tym miejscu przywołać takie postaci, jak Thomas Merton OCSO, ks. Jerzy Pasierb, ks. Jan Twardowski czy też ks. Jan Sochoń, którzy poprzez swoją poezję są duchowymi towarzyszami człowieka współczesnego. Egzystencja ludzka w czasach przełomu między XX a XXI wiekiem naznaczona jest wewnętrznym rozbiciem i przypomina postmodernistyczny atom rzucony w chaos płynnej ekonomii. W tym trudnym świecie poezja księdza Franciszka Kameckiego niesie nie tylko pocieszenie, ale także zakorzenienie człowieka zarówno w rzeczywistości duchowej, jak i materialnej.

Wyłaniający się z wierszy autora „Tam gdzie pędraki, zielsko i cisza” poetycki pejzaż, z jednej strony poświęcony jest człowiekowi skazanemu na ukrzyżowanie i śmierć, z drugiej zaś strony propaguje on model wiary radosnej, bliskiej Chrystusowi zmartwychwstałemu. I właśnie ten aspekt rezurekcyjny jest ,jak sądzę, cechą charakterystyczną poezji Kameckiego. Ksiądz-poeta, podobnie jak św. Franciszek z Asyżu, sławi miłość i radość życia codziennego. Bóg według Kameckiego jawi się jako Istota rozumiejąca, kochająca i przebaczająca człowiekowi jego winy i upadki.

W poezji Franciszka Kameckiego jesteśmy zaproszeni z jednej strony do cieszenia się chwilą obecną, z drugiej zaś strony do kontemplacji Boga w głębi własnego serca. Stąd też, ważną cechą poezji księdza i poety z Gruczna jest afirmacja życia doczesnego przenikniętego przez sacrum. Egzystencja i przyroda tworzą jedyny w swoim rodzaju pejzaż osobisty poety. Twórca cieszy się życiem i żywiołami natury, pochyla się nad biedronką siedmiokropką, lotem jaskółki i śpiewem czyżyka. Za Thomasem Mertonem OCSO można powiedzieć, że Boża miłość przemawia do poety głosem ptaków i strumieni. Autor w swoim wierszu pt. „Pejzaż osobisty” napisze:

Zapraszam, obejrzyjmy pejzaż osobisty
Tutaj w Grucznie, w Polednie, w pradolinie Wisły.
Porozmawiamy z ziemią, wodą i powietrzem.
Wieczorem parów cichnie, nawet jest bezwietrznie.
Siądziesz przed lipą, gościu, pod wieżą kościoła
I razem z miejscowymi. I ktoś cię wywoła.
Zupę z rosołu poda, a nie będzie słona. […]

Jednocześnie, ze swojej małej wiejskiej plebanii, ksiądz Kamecki kontempluje tajemnicę światła i ciemności, dobra i zła. Ta na pozór prosta poezja prowadzi jednak współczesnego czytelnika do trudnej i złożonej kwestii przemiany wewnętrznej ‒ metanoi. Ludzie dzisiejsi przypominają bardzo często uczniów idących do Emaus, którzy po śmierci Mistrza z Nazaretu przepełnieni są bólem, rozczarowaniem i smutkiem. Przemiana serca pozwala człowiekowi zobaczyć Chrystusa zmartwychwstałego, który objawia się swoim uczniom poprzez wyjaśnianie Słowa Bożego i łamanie chleba. Poezja i plebania w Grucznie stanowią jedno i są małym domem w „Emaus”, w którym smutni przybysze odzyskują radość życia, a rozgoryczeni nadzieję i wiarę w sens istnienia.

Poezja księdza Kameckiego wynika z autentycznego spotkania z Jezusem. Przypomina nam ona, że człowiek żyjący w postnietzscheańskim świecie, powinien porzucić ślepy hedonizm i trwanie w rozpaczy, tzn. egzystencjalny grób, na rzecz powrotu do duchowego centrum czyli Jerozolimy, domu Boga, który znajduje się w głębi ludzkiego serca. Dla kapłana z Gruczna poezja staje się rodzajem posługi kapłańskiej, czymś w rodzaju sakramentu, który włącza nas w wewnętrzne życie Chrystusa: „Jeśli więc razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus” (Kol 3, 1).

Grzegorz J. Grzmot-Bilski

Więcej o wydarzeniu: Życie w ukryciu – propozycje Galerii Autorskiej Odsłona 132

ŻYCIE W UKRYCIU – odsłona 132, Franciszek Kamecki – poezja, Leon Romanow – artysta malarz

ks. Franciszek Kamecki – poezja

GOŚCIE JAK BOGOWIE

przyjaciołom z DA Emaus i wszystkim gościom u mnie

Bardzo miło że do mnie przyjeżdżacie
bo jestem samotny
piękne panie w bielutkich bluzkach i ciemnobrązowych żakietach
spod kolorowych spódnic czyściutkie nogi
wydłużają odległość do szpilek i do podłogi
cudowna natura ziemi jak lustrzana scenografia odbija się w waszych uśmiechach
lekko różowe i miękkie dłonie wychodzą jak dobroć
z krótkich rękawów oprawionych w obszerne i biało otwierające się zakładki mankietów wolałbym zwyczaj odwrotny: ja gotowy z kwiatami i pocałunkiem

Panowie pod krawatami wymodelowanymi ciepłymi palcami swych żon

W takim kółku jakby w środku planety
pragniemy siebie określić
próbując nazwać swoje paski i kawałki na kole historii
nagle nic nie jest ważniejsze niż nasze twarze ręce uściski pocałunki uśmiechy
i tajemne oczy u pań pod zielonkawym makijażem na powiekach z wypucowanymi rzęsami

Czy może być jeszcze coś piękniejszego od was panie i panowie przyjaciele?
Co może konkurować z waszymi subtelnie świecącymi wargami z waszymi dołkami uśmiechów na policzkach
z linią waszych odsłoniętych szyi i uszu
na których łańcuszki ze złotkami serduszek rybek krzyżyków

Krzyżyki niebanalne jak dramatyczne zakłócenie w przestrzeni
bez odpowiedzi co dalej z cierpieniem i z miłością

Dlatego przybywacie do mnie aby
w mojej pustelni nie zabrakło więzi i wzajemności
wtedy każde nieszczęście traci głośność
dziękuję wam jako mężczyzna odizolowany
od hałasu
kulawy ograniczający spacery
przyklepujący rękami sens do sensu
aby po pracy dało się zauważyć jakąś całość
nienaruszalną jedność między nami
jakąś owalność istnienia
i soczystość tego co jest