Duch ponad literą

2009-08-31

Pokój i dobro – zawołanie franciszkańskie – niech będzie mottem do tego felietonu, w którym chcę  dziwić się i oburzać na nadopiekuńczość państwa w Polsce. Nierozsądek wielu decyzji administracyjnych – urzędniczych czy urzędowych, sądowych, policyjnych –  dotyczących rodziny i dzieci jest tak dramatyczny, iż należy go zaszeregować do kategorii grzechów wołających o pomstę do nieba.  Raz po raz czytamy w prasie, słyszymy w radio lub widzimy w telewizji, że jest jakaś dramatyczna sprawa, zagrażająca lub konfliktowa. Słuchając tychże relacji polskich mediów mam zazwyczaj odmienną opinię: albo widzę trudniejszy kontekst całości wydarzenia, albo oczekiwałbym innego rozwiązania.  Wobec tych relacji buntuję się i jestem pełen niepokoju – jako wieloletni wychowawca, jako obserwator, obywatel, jako ksiądz.
Proszę przyjrzeć się takim sprawom – nazywanym dyżurnie – jak: zaniedbane dziecko,  rodzice alkoholicy, bałagan w domu, bieda w rodzinie,  przemoc, utrudnianie adopcji, nadmierne czekanie urzędów policyjnych i opiekuńczych na donosicieli etc. Jeśli coś wiesz – zadzwoń na policję albo na niebieską linię. Obywatel słyszy wokół takie zachęty. Tymczasem  wśród katolików należy trzymać się nie donosicielstwa (nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu – 8 przykazanie), lecz ewangelicznej zasady: najpierw w cztery oczy załatwiać sprawę z bliźnim, potem przy pomocy dwóch, trzech świadków,  a na koniec powiedzieć Kościołowi. Podobna zasada powinna być w państwie: na końcu policja i sąd, a nie na początku.
Dlaczego tak? Bo urzędnicy są  nierzadko niekompetentni i bezduszni w decyzjach dotyczących ludzi, rodziców, matek i dzieci. Działają źle. Niektóre instytucje powstały pod wpływem mody psychologii i pedagogiki amerykańskiej. Np. praca z alkoholikami, rozmaite terapie,  nieznana przed 30. i więcej laty u nas zasada asertywności itd…. Wokół tych  kierunków powstały poradnie, psycholodzy i inni, ci niby kompetentni próbują zaszeregować jak najwięcej ludzi do kategorii “leczenia”, “naprawiania człowieka”, poddania go sesjom terapeutycznym, usuwania ze społeczeństwa. Aby przez to uzasadnić konieczność istnienia poradni, potrzebę  zakładów zamkniętych i ich rozbudowę. Rozmnożyła się tak dziedzina rozpoznawania w nas dyslektyków, nadpobudliwych i innych dziwolongów.
Nasza religia mówi o pokorze, samowychowaniu, o samoopanowaniu, o ascetyce i innych formach pracy na sobą. Jak jest gdzieś katastrofa  – mówi się u nas tylko po świecku o pomocy psychologicznej dla rodzin ofiar, a nie mówi się o duchowej trosce  i wrażliwości sumienia. Czasem napisze ktoś, że odprawiono msze żałobne za ofiary katastrofy.
To wszystko piszę dlatego, aby zaalarmować w sprawie nieudolności (w pozornie nadopiekuńczym państwie), co opisują gazety (np. Fakt , 6 VIII 2009).  Otóż pani kurator poleciła zabrać kobiecie-matce 5.dniowe urodzone przez nią niemowlę wg decyzji sądu, a płaczącej matce przepisano leki na powstrzymanie mleka i kazano jej ścisną pełne pokarmu piersi. “Sąsiedzi, nauczyciele i proboszcz mówią że to biedna, ale porządna rodzina (jw. Fakt). Ponoć powodem zabrania niemowlęcia bałagan w domu, niezaradność matki, ojciec ma 63 lat. Opinia i decyzja pani kurator jest całkowicie błędna, szkodliwa i chyba przestępcza. Bo rodzice wychowują już troje dzieci  w wieku 7, 9 i 11 lat, dobrze się one uczą, między nimi a rodzicami jest silna więź, ocena  otoczenia jest bardzo pozytywna. Teraz niemowlę jest w rodzinie zastępczej i czeka, kiedy sąd wyższy o wszystkim zadecyduje. Opinia pani kurator o brudzie i bałaganie, wydana pod koniec czerwca,  nie zgadza sie ze stanem faktycznym przed urodzeniem się czwartego dziecka. Ponieważ od 1 lipca przychodzi do rodziny opiekunka, która posprzątała, pomagała w remoncie domu, zajmowała się trójką dzieci przed oczekiwaniem na poród czwartego. ”Czy o tym napisała pani kurator w opinii? – Nie, bo byłam w tym czasie na urlopie – odpowiada pani kurator. – Zatem sąd oparł się na pani nieaktualnych informacjach?  Januszak: – Można tak powiedzieć” (GW 6 VIII 2009). Itd. Wymienia się jeszcze jakieś psychiczne braki i wiek ojca. O ile pamiętam – istnieje taka teza – że starszy wiek ojca wpływa na większe uzdolnienia u dzieci (np. poeta Goethe urodził się, kiedy jego ojciec miał chyba 40 lat).
Z całej Polski ludzie zgłaszają chęć pomocy rodzinie, której zabrano niemowlę. W listach oburzają się na bezduszność urzędów. Wg Ewangelii litera zabija, a duch ożywia. To ważna nauka. Prawodawstwa musi być ludzkie, dla ludzi, a nie przeciwko nim. Oby nie chciały się spełniać  hasła”Manifestu komunistycznego z XIX w. , w którym jest m. in. o wyzwalaniu robotników z ucisku pracodawców, ale i dzieci od ucisku rodziców. Proszę uzupełni lekturę, pani kurator.
Promujmy rodzinę, rodziców i dzieci. Nie stwarzajmy sytuacji, że jest jak gdyby wszędzie w Polsce dobrze (np. w instytucjach opiekuńczych, w kuratoriach, policji, sądach, poprawczakach, więzieniach i innych zakładach), a w rodzinie jest najgorzej. Przecież wiadomo bezdyskusyjnie: w rodzinie jest najlepiej, jeżeli jej nie będziemy niszczyć. Nie będziemy na nią donosić. Nie będziemy jej wciąż podejrzewać, że nie dość miłuje. Że nie jest dość bezinteresowna. Bo to nieprawda. Rodzina jest pełna poświęcenia. Nawet jeżeli tata i mama sobie wypija więcej, jeżeli nie czynią krzywdy dzieciom, to nie należy dzieci zabierać, bo co dalej? Dokąd? Policja ma być domem? Dom dziecka?  Nawet w tzw. słabszej rodzinie jest lepiej niż w “zbiorowym ojcu” czy “zbiorowej matce”, jakimi są policja, dom dziecka i inne tego typu twory rzekomo nowoczesnej cywilizacji, jednak pozbawionej miłości i tej bezpośredniości ludzkiej i więzi.
Pokazujmy dobre rodziny. Pokazujmy budujące przykłady.
Prawdopodobnie w Polsce jest więcej chcących adoptować dzieci niż jest ich w domach dziecka. Mówi się o liczbie 20 – 30 tysięcy osieroconych dzieci i młodzieży.  Najlepiej dążyć do likwidacji domów dziecka, a  dzieci stamtąd przekazać do małżeństw czekających na dzieci. Trzeba zmienić przepisy. Zmienić ustawodawstwo, szczególnie w dziedzinie tworzenia opinii przed podjęciem tak ważnych i dramatycznych decyzji wobec rodziny i dziecka oraz adopcji. Naprawdę droga jest prosta: nie pracownik pomocy społecznej czy kuratorium, lecz ktoś bliżej mieszkający powinien opiniować (np. na wsi nauczyciel, proboszcz, sołtys, sąsiedzi – wszyscy razem). Pracownik pomocy społecznej to litera, to urzędnik czynny do godz. 15.00, to ten na urlopie. Chodzi o całoroczną i nieustanną czujność. Taką rolę mogą spełniać organizacje pozarządowe, wolontariusze. Budujmy więź i solidarność międzyludzką – przez miłość społeczną do łatwiejszego i bardziej godziwego życia.

Jakub Starszy

Dodaj komentarz