Mała i wielka ewangelizacja

2014-04-01

Powstający w r. 1998 (dzięki siostrzeńcowi Markowi, któremu dziękuję) mój portal internetowy nazwałem „małą ewangelizacją” . I dzisiaj cieszę się trafnością tej nazwy. Oczywiście to niemały wpływ Zgromadzenia Ducha Świętego, które jest mi bliskie od dawna. Pierwotnym moim marzeniem było powołanie misyjne. Ale wypadek na nartach i kalectwo nogi przyczyniły się do ograniczeń. Musiałem wybrać coś mniejszego. Nie sięgaj zbyt daleko i zbyt wysoko – mówiłem sobie i prosiłem Boga o małe podwórko dla mojego życia. Kapłaństwo diecezjalne było tym wyborem mniejszym. I tak było marzeniem wielkim, które miniaturowo realizuję.

Więc taka wizja: mała ewangelizacja. Mała misja. Kościół jest powszechny, chce sięgać aż na koniec świata i do wszystkich narodów. Zatem – przeżywając małość – wychodzę nieraz ku nowemu, ku innemu, ku rozpędowi misyjnemu.

I dlatego zbudowałem dom katechetyczny, który jest schroniskiem, gdzie przyjmuję różne grupy. Np. przez 10 dni przebywała grupa młodzieży Wieczernik z Chojnic z sympatyczną pallotynką s. Barbarą, która również była ze mną w lipcu w Borach Tucholskich k. Teologa nad jeziorem Gwiazda na polowej mszy niedzielnej. Tam zorganizowano poczęstunek, miejscowi i turyści, ognisko, pieczone kiełbaski, ciasto, swojski smalec, napoje, pełno wszystkiego na leśnej polanie, także mój brat przywiózł swój sprzęt i smażył mięso, skrzydełka, chleb etc… Przybyło, ok. 150 osób. Uwielbialiśmy Boga.

W naszym domu katechetycznym kiedyś były cztery wakacyjne turnusy oazy rodzin (po 15 dni każdy turnus), a dzisiaj niestety osłabła aktywność kościelnych grup i wspólnot, więc przyjmujemy każdego innego, kogokolwiek. Mieszkają kolarzy z okazji kryterium Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego o puchar Gruczna, obok kościoła wokół Góry św. Jana – jedna pętla 1100 metrów. Małe dzieci mają 200 metrów na radość, całe rodziny pedałują 1100 metrów, koncesjonowani kolarze ścigają się na rowerach wyścigowych – od 3 do 20 pętli. Bywają nawet dziewczyny – mistrzynie Polski. Udana impreza. Nie tylko Polacy, ale i kolarze z Litwy, Niemiec itd. Dobry rower wyścigowy kosztuje 5 tysięcy zł, a nawet 20 tysięcy.

I gdańska pielgrzymka piesza nocuje u nas corocznie w różnych miejscach parafii (400 osób w r. 2013, a kiedyś w tejże pielgrzymce szło 3 tysiące). I artyści ze swymi plenerami nocują, jedzą u nas, wędrują wokół gór, pagórków, parowów, kościoła i młyna. Dzięki temu mam sporo obrazów z pejzażem i kościołem parafialnym.

I udaje się z nimi rozmawiać. Różne tematy, często religijne, kościelne. Przecież Kościół chce i będzie rozmawiać z ludźmi, którzy inaczej myślą i wierzą lub też nie wierzą – mówi w rozmowie z KAI metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, który organizuje polską mutację „Dziedzińca Pogan” jako udział w formie zainicjowanej przez Benedykta XVI w r. 2011w największych metropoliach Europy.

Dotychczas dialog z niewierzącymi we współczesnej Polsce wyglądał marnie. Zamykał się w małych środowiskach. „Przez całe lata występowaliśmy nieco z pozycji siły, jako większość, i na zasadzie: jak chcecie przyjść to się nawróćcie i wtedy będziemy rozmawiać. Stawialiśmy warunki wstępne, które dla tych osób były nie do przyjęcia.(…) Zbyt jednorodnie patrzymy też na świat ludzi, którzy są de facto poza Kościołem. (…) Ani w zakresie wiedzy religijnej i znajomości doktryny, ani też przeżywania wiary i praktyk religijnych – w Kościele już dawno nie są. Mamy więc kategorię ludzi, którzy są ochrzczeni, ale (…) pozostają na obrzeżach Kościoła. Mamy też i takich, którzy nie są ochrzczeni. Wystarczy popytać katechetów w Warszawie czy Krakowie, ile dzieci drugich klas trzeba dopiero ochrzcić (i przygotować do tego sakramentu) zanim pójdą do I Komunii. Czasem bywa, że rodzice sobie chrztu nie życzą. Mówią tak: posyłamy dziecko, żeby mu nie robić krzywdy i żeby otrzymało wiedzę, która kiedyś pomoże mu dokonać wyboru, ale nie uważamy, żebyśmy mieli za niego decydować. Jak dorośnie, to sobie wybierze. (…) Są i tacy, którzy określają siebie jako niewierzący z przekonania naukowego. Są wreszcie ateiści krzykliwi, którzy agresywnie działają i występują przeciwko Kościołowi. (…) Kościół powinien być gotowy na rzetelny dialog przynajmniej z tymi dwoma pierwszymi kategoriami, tzn. z tymi, którzy byli w Kościele i odeszli oraz z niewierzącymi, którzy są otwarci – nie twierdzą, że mają gotowe odpowiedzi na wszystkie egzystencjalne pytania.” Dla takich organizujemy „Dziedziniec dialogu” – mówi kard. Nycz.(…) – Podziwiam normalność ludzi, którzy – powoływani przeze mnie do jakiejś rady czy zespołu – pytają: czy księdzu kardynałowi nie przeszkadza, że jestem agnostykiem? Czy w ogóle mam prawo przychodzić na spotkania, doradzać świeckim itd.? Odpowiadam zazwyczaj: szanuję pana poglądy, natomiast najbardziej interesują mnie pana kompetencje.

Takie są te piękne nadzieje i perspektywy, skoro w dziedzinie relacji z niewierzącymi wiele w Polsce się zmienia.”Bardzo wiele zyskiwałem spotykając się na przykład z profesorami fizyki, astronomii czy ekonomii. Wielu uczestników takich spotkań często wprost określało siebie jako agnostycy czy niewierzący, jednak bliska jest im myśl Kościoła”.

Tak więc z małego podwórka parafii można wychodzić do wielkich przestrzeni ludzkiej wyobraźni i całej planety. Mały misjonarz myśli o powszechnej misji Kościoła. Wie, że jego modlitwa, praca, troska służy wielkiej ewangelizacji.

Jakub Starszy

Dodaj komentarz