2000-02-07
11 lutego – Światowy Dzień Chorego. To okazja do życzeń, aby umierać zdrowo. Drzewa umierają stojąc. Proszę Boga, abym umierał stojąc. Albo siedząc w konfesjonale, gdy rozgrzeszam i leczę z ran grzechowych, bo wiem, że to nie ja, lecz Jezus rozgrzesza i leczy. Mój poprzednik, ks. kanonik Anastazy Nagórski, umarł pięknie w konfesjonale.
Powszechnie ludzi pragną zdrowia. Jeżeli jest zdrowie, to wszystko się ułoży. Podnoszą kieliszki (ostatni karnawał tysiąclecia!) i mówią „Na zdrowie!” Jan Kochanowski z oddali recytuje swój wierszyk o szlachetnym zdrowiu, które się psuje. Weselni goście śpiewają ” a kto z nami nie wypije…” I przynaglają do pijackiej solidarności. Wesoło i swojsko. I śmiesznie, kiedy przedstawiciel wsi poseł Janowski akrobatycznie podskakuje w sejmie i coś wygaduje naokoło (ponoć chory). Albo jak śpiewają nowopartyjni naprawiacze Polski, „że z panem Andrzejem Lepperem wesoło jest”. I będzie jeszcze weselej. Biednym i bezrobotnym raczej szaro. Jedni przejmują się narodem i szukają wrogów, inni np. protestanci kombinują nad spisem cudzołożnic w sercu rzymskokatolickiej Polski – jak to świetnie wyreżyserował i zagrał Jerzy Stuhr, a jeszcze inni myślą, że są podporą społeczeństwa i chwieją się na boki… Inni kupują talerz z Wizją jeden, aby na kanale 23 oglądać Telewizję Niepokalanów (niektóre programy modlitewne podobne do Radia Maryja np. o 15.00 Koronka do miłosierdzia Bożego, różaniec z kaplicy). Od stycznia br. mam też ten talerz z dostępem do katolickiej telewizji ( to główny powód zainstalowania). 11 stycznia po godz. 21.00 – nieoczekiwanie – zobaczyłem film o Grucznie i o mnie pt. „Przenoszenie wyobraźni” w reżyserii o. Andrzeja Danilewicza, któremu dziękuję. Tempo filmu wolniejsze niż mój temperament. Kto mnie zna, wie, że gdy przechodzę przez pokój to spadają luźne kartki ze stołu. Sześć i osiem rzeczy robię naraz, i żadnej nie mogę dobrze skończyć. Kocham wolność, którą próbuję zapełnić. Mój luz twórczy jest nadmiarem iskier i pomysłów. Co parę dni zabieram się do porządkowania i selekcji, co mnie oczyszcza i uzdrawia. Dzięki Bogu, z chaosu wychodzę ku jednej, jedynej zapałce, którą rozpalam swoje ciemności. I jest mi dobrze. Choć jestem człowiek grzeszny. I znowu jestem zdrowy i świeży. Gotów do nowych planów i roli pokornego klucznika nieba. Piszę na tyłach tego świata w wiejskiej pustelni, wspominając 17 stycznia św. Antoniego pustelnika (przez okno i pagórki pozdrawiam wszystkich Antonich, Antosiów i Tolków) . Po kolędach rozglądam się dokoła i widzę, że na pewno wesoło jest. Bale, sztuczne ognie, uśmiech… W „Apostolstwie Chorych” (nr 2/2000), które rozprowadzam gratis wśród chorych, czytam Orędzie Jana Pawła II na VIII Światowy Dzień Chorego i zaproszenie do trzeźwej kontemplacji przykładu Jezusa Boskiego Samarytanina. „Człowiek sam nie jest w stanie odkryć sensu cierpienia i śmierci (…) szlak zawsze możliwy do przebycia z pomocą Jezusa – duchowego Mistrza i Nauczyciela”. Papież wylicza (obok ułomności człowieczej natury, rany grzechu pierworodnego i rozlicznych bolesnych konsekwencji fałszywych wyborów, takich jak wojny, które wykrwawiły nasze stulecie, choroby, zwłaszcza narkomania, AIDS, z powodu zanieczyszczenia wielkich miast i naturalnego środowiska, z powodu przestępczości i propozycjach legalizacji eutanazji) także „kryzys wiary (…) staje się jeszcze jedną poważną przyczyną cierpienia, ponieważ odbiera człowiekowi umiejętność dostrzegania zbawczego sensu cierpienia i pozbawia go pociechy płynącej z eschatologicznej nadziei”. To ważne, abyśmy sobie życzyli w uściskach i pocałunkach nie tyle zdrowia, ile raczej nadziei i przeżywania cierpienia w łączności z Jezusem. Niech lektura Pisma św. , modlitwa i wspólnota czyli przebywanie z kimś razem pomoże nam odkryć sens niepokoju, bólu, choroby, starości i umierania. Rozmawiajmy o tym ze sobą, stary ze starym człowiekiem, młody ze starym, stary z młodym. Niech maleńka miłość pachnie wokoło. A radość niech łagodzi nerwy i bóle. Niech gwałtownie zatrzęsie się nasza wiara i poruszy to, co puste i jałowe, i martwe.
Ks. Franciszek Kamecki