2011-06-30
W moim wiejskim kościele zdewastowano kawałek dachu, po raz drugi skradziono miedziane rury deszczowe i fragmenty rynien. Nie udaje nam się dotąd wszystkiego wyremontować ani upiększyć, ponieważ wokół parafii i jej obiektów co jakiś czas grasują kolejni zachłanni parafianie lub obcy złodzieje. Kradną lub niszczą. Najpierw do połowy ucięli miedziane rury spustowe, pewnie jadąc wokół kościoła jakimś dostawczym samochodem i ucinając te rury. Nie wszystkie. Naprawiliśmy uszkodzenia, zerwane elementy i braki, doczepiając plastikowe. Teraz znowu resztę miedzianych rur zerwano i skradziono oraz zaczęto wycinać niski dach przy małej zakrystii.
Innym razem ukradziono ok. 50 długich grzejników fafirów, które wycofaliśmy z domu katechetycznego, które leżały na stercie przy ogrodzeniu, z zamiarem wykorzystania ich na słupy do płotu ogrodowego. Nie zdążyliśmy wykorzystać. Wcześniej złodzieje wywieźli na złom. Złomowiska cieszą się, że interes działa, zapominając że funkcjonują fałszywie, bo z kradzionego. Nie ma u nas żadnej kontroli i sprawdzania, skąd i z jakich źródeł pochodzi przywożony złom. Gdyby utrudniano skup złomu, takich złodziejów byłoby mniej. Gdyby inaczej pokazywano w filmach biedaków – nie tylko jako pożałowania i współczucia godnych partnerów zabawnych dialogów – którzy nie tylko wiozą metalowe rupiecie wózkiem skąd dokądś, ale i kradną, niekiedy nawet spod kościołów.
W ciągu ponad 25 lat w mojej parafii włamywano się wielokrotnie do darów holenderskich, do kostnicy, do plebanii, do magazynu budowlanego i do garażu. Nieraz mówię parafianom, że wiele drzwi zewnętrznych w obiektach parafialnych to poturbowane i uszkodzone drzwi jakby dopiero co skończyła sie II wojna światowa. Tymczasem są to skutki i ślady naszych rabusiów, złodziei, kiboli i innych, co niszczą i kradną. Za nic mają szacunek do czegokolwiek, nawet do tego co święte.
Słabnie sprawiedliwość i nietykalność wobec własności cudzej, prywatnej, społecznej i państwowej.
*
Może niesłuszne i negatywne opinie o zwracaniu ziemi Kościołowi, pomnażane i nadmiernie lansowane w mediach, zwłaszcza w telewizji, także i przede wszystkim przyczyniają się do lekceważenia majątku Kościoła i jego bazy materialnej, bez której nie mógłby istnieć. Mam niebawem 71 lat. Co nieco widziałem, słyszałem, przeżywałem w PRLu. Zauważyłem w tych miesiącach roku 2010 i 2011 jakby takie bardziej lekceważące pytania dziennikarzy telewizyjnych o majątku kościelnym, lekko ironiczne, w stylu obrony czasów komunistycznych. Dopiero co wróciłem ze zjazdu absolwentów Collegium Marianum w Pelplinie, gdzie wspominaliśmy lata szkolne do r. 1961. Na zjeździe były obecne panie z rocznika maturalnego 1951, kiedy jeszcze Collegium było szkołą dla dziewczyn i chłopców. Jakże wspaniałe 80. latki! Modliliśmy się na cmentarzu za naszych dawnych profesorów, odtwarzając szkolne żarty i psoty. Ile szkody wyrządziły tej szkole władze komunistyczne! Najpierw odebrały prawa państwowe temu Collegium Marianum w r. 1951, potem – przetworzone Collegium przez biskupa w niższe seminarium – zamknęły w r. 1961. Ja jako wychowanek tegoż Collegium maturę składałem w r. 1958 (jako eksternista z 11. przedmiotów przed obcą komisją powołaną przez kuratorium w Gdańsku). Ten starodawny gmach Collegium, przylegający bezpośrednio do bazyliki katedralnej, państwo zabrało
– upaństwowiło, paskudnie przerobiło na zakład dla młodzieży upośledzonej, właściwie zdewastowało, a po kilku latach zamknęło ten zakład. Popsuty przeróbkami gmach jako nieczynny, nieopalany, bez nadzoru, rujnował się. Wreszcie oddano go z powrotem Kościołowi. Został zakonserwowany i pięknie wyremontowany, i dalej od r. 2004 służy jako internat i szkoła średnia LO dla chłopców (dotowany też przez UE).
Wszystkim złośliwym dziennikarzom i zadającym niemądre pytania niech ten jeden przykład o najnowszej historii Collegium Marianum w Pelplinie wyraźnie uświadomi olbrzymie szkody, straty i krzywdy, jakie Kościołowi wyrządziła tzw. komuna. Komuna najwięcej popsuła w prawie własności. Była narodowym złodziejem.
*
Komuniści między rokiem 1945 a 1964 zabrali Kościołowi katolickiemu w Polsce 3356 budynków, nie uwzględniając zabudowań gospodarczych. Nie dotyczy to wszystkich, lecz tylko 19 diecezji. Ta liczba wynika z dokumentów przechowywanych w Sekretariacie Konferencji Episkopatu. Większość zagrabionych obiektów służyła misji Kościoła – dla społeczeństwa, przede wszystkim charytatywnie i edukacyjnie. A Komisja Majątkowa zwróciła Kościołowi w ostatnich 20 latach zaledwie 490 budynków. Jest to ok. 12. proc. (uwzględniając szacunkowo inne diecezje, których razem wówczas było 25). Ten wykaz nie obejmuje w ogóle olbrzymich dóbr kościelnych na polskich ziemiach zabranych i wcielonych bezpowrotnie do ówczesnego ZSRR (KAI).
*
W Polsce jest jak gdyby przyzwolenie na kradzież. Taka ukryta niemoralna zdolność. Udało się znaleźć słowa osłabiające zło kradzieży, takie, że nie ukradł, lecz pokombinował, zorganizował, załatwił sobie…
Pasjonat Somen Debnath z Indii od 7 lat jeździ rowerem poprzez cały świat. Przejechał 60 krajów, pokonał 90 tysięcy kilometrów. A w Warszawie ktoś mu ukradł ten specjalny rower, przytwierdzony łańcuchem i w zamkniętej klatce schodowej. Przykro nam. To przecież wielki wstyd. Ten rowerzysta chce jechać dalej, ale nie ma czym. Kto mu kupi nowy, odpowiedni rower? Kto mu pomoże, aby mógł realizować swoje marzenia?
Z polskiej stadniny liczącej 14 koni wyprowadzono ukradkiem nocą najlepszego konia, mistrza Polski i Europy w skokach. I ślad po nim zaginął.
Takich zdarzeń wszędzie pełno. Widzę, jak starszy człowiek chodzi po parafialnym ogrodzie i zabiera drewno spod ogniska, i deseczki do siedzenia wokół boiska podczas grania w siatkówkę plażową . Starszy człowiek bierze samowolnie, bo potrzebuje. Wałęsa się nie po nieswojej posesji. A gdy przyjdzie później jakaś grupa, aby ognisko rozpalić, nie będzie czym. I co myśleć o tym? Kto pomaga w parafii, a kto przeszkadza?
Oczywiście świat nie jest nasz, nie jest własnością jednego czy drugiego człowieka. Jest dla wszystkich. Jest dobrem wspólnym. Ale umówiliśmy się, że w tym dobru wspólnym niejeden otrzymał kawałek do zarządzania. Albo kupił, albo odziedziczył od rodziców. Nad którym wisi przykazanie „nie kradnij!” Zostaw, co nie jest twoje. Nie przygarniaj sobie. Wypracuj sobie własność. Twój wysiłek i twoje zdolności pomnożą twoje posiadanie. Wysil się, abyś miał najpierw cośkolwiek, a potem więcej. Nie sięgaj samowolnie do kieszeni bliźniego ani do jego szafy, ani do jego portfela, ani do jego garażu, ani na jego podwórko. Ani żadnej rzeczy, która jego jest.
Jakub Starszy