Drabiną do nieba 14 I 2018 (1) [727]
Wobec współczesnego barbarzyństwa, wojen i przemocy aktualna jest wciąż wizja proroka Izajasza o przekuwaniu mieczy na lemiesze. Nie jest naiwnością pragnienie pokoju. Od dwóch tysięcy lat dociera do nas bożonarodzeniowy śpiew i zarazem orędzie pokoju: “Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”(Łk 2,14). Warto zwielokrotnić wrażliwość sumienia. Trzeba wywierać wpływ na “narody wysokiej kultury”, aby uznały, że każda wojna jest nikczemna.
O tym jest w książce – albumie “Poszukując Betlejem” ks. prof. Witold Broniewski (mieszkającego w Stuttgardzie) , który prosił mnie o współpracę. Są to projekty apostolskie i ewangelizacyjne. Z rozpiętością na cały świat! Otóż zamawia się żłóbki drewniane wśród młodzieży liceów artystycznych (m. in. w Liceum Plastycznym im. Kenara w Zakopanem, w Bydgoszczy, Nowym Wiśniczu, Katowicach). W ten sposób powstało dwadzieścia żłóbków, które umieszcza się na dworcach, lotniskach, w szpitalach, przede wszystkim w Niemczech, ale i także we Włoszech i Francji. Celem jest, aby w czasach potężnej komercji, rozbudowanego handlu przed Bożym Narodzeniem, wszędobylskich świecidełek i nadmiernego kiczu przedświątecznego zatrzymać podróżujących – tych, którzy rozglądają się, są zadyszani, napięci w nieustannym pośpiechu. Przed nimi na środku głównej przestrzeni wewnątrz lotniska żłóbek. O, proszę, zobacz, duże figury, pomyśl, gdzie jest początek tego świętowania. Skąd jest ten bajkowy wystrój wystaw? Skąd te bombki na choinkach, skąd te mikołaje i zabawki, te możliwe do kupienia prezenty na Święta?
Taki żłóbek z dużymi, drewnianymi figurami na dworcu przeciwstawia się też banalnemu widzeniu żłóbków. Ostrzega, iż nie należy infantylnie widzieć narodzenia Jezusa Chrystusa.
Do takiej ewangelizacji wiele rąk przyłożyło się – pisze ks. prof. Broniewski – pracą, życzliwością, pomocą finansową, pośrednictwem, dobrą radą…Jest to ewangelizacyjny wkład Polaków. Towarzyszył temu zapał i idealizm młodzieży. Oraz zaangażowanie dyrektorów szkół i nauczycieli. Często do żłóbka dorzuca się jeszcze jakieś ważne figury, które symbolizują Matkę Teresę z Kalkuty, św. Franciszka z Asyżu, Jana Pawła II i innych.
“Żłóbek dworcowy – w Sttutgarcie i gdzie indziej – stanowi miejsce spotkań ludzi i kultur. Także wyznań. Zaprasza do dialogu interkulturalnego tudzież ekumenicznego. Umożliwia wymianę darów duchowych – to dlatego, że przychodzący tutaj przynoszą nie tylko swój język ojczysty, ale i swoją rodzimą kulturę i tradycję rodzimą. A jedną i drugą ożywiają oczywiście swoiste ideały i własna, swoista miłość wartości. Nie koniec na tym. Na przekór obłędowi siły i przemocy żłóbek zaprasza do modlitwy o pokój, ciągle na nowo zagrożony. Zwolennicy nieludzkiej i haniebnej siły ciągle na nowo prowadzą wojnę z pokojem.
Żłóbek to także osobliwe świadectwo. Świadczy nie tylko o talencie i sprawnościach bardzo jeszcze młodych twórców. Zawiera w sobie świadectwo wiary w to, że Bóg stał się człowiekiem. Wydarzenie to nie ma sobie równego w całej historii ludzkości. Nie ma drugiego Betlejem w całym wszechświecie. (…) Dla zagubionych i szukających jest to miejsce pokazywania drogi. (…) Wierzący znajduje przy żłóbku m. in. przynaglenie do nowej ewangelizacji. Chodzi o posiew ewangelii mową sztuki i kultury” (ks. Broniewski, jw. str.39).
Do świątecznej zadumy i dobrej woli z prezentami dodałbym jeszcze dawny swój utwór “Mesyasz”:
MESYASZ
Urodził się w schronie dla karawan. Nikt nie słyszał krzyku porodu. Nikt nie przyniósł mleka ani cukierków. Nikt go nie znał. Żył poza pamięcią.
Zaginąłby w piasku historii, gdyby schron nie zamienił się w jaskrawość gwiazdy. Nikt by nie ustalił czasu i przestrzeni, gdyby nie analizy astronomów i płomień komety nisko nad łąkami.
Nie byłoby świętej szafy, gdyby nie potrzebował pieluch i sweterka.
Nie byłoby szczęśliwych, gdyby nie uzdrawiał kalek i wariatów.
Handlarze zawsze by oszukali sprawiedliwych, gdyby nie posadził ostatnich na pierwszych trybunach.
Urodził się z mieczem do rozcinania obłudy.
Przyniósł ogień w garnuszku do palenia śmietników.
Nie byłoby żadnych drogowskazów ani sygnałów świetlnych, gdyby nie był drogą.
Nikt by nie doczekał się pomocy pukając bezczynnie, gdyby on nie był prawdziwą bramą.
Nikt nie przyniósłby do niego łupin, skorup, zwłok, ruin, gdyby nie był majstrem życia.
Był nawet prawdą na wszelki wypadek, gdyby pojawili się nowi prawdozębaci.
Ze snami wraca po cichu na ścianę i pisze poemat o zbawieniu.
KS. FRANCISZEK KAMECKI