Żywotność parafii

2014-10-01

Czujemy potrzebę nowej ewangelizacji w Polsce. Biskupi zachęcają, kapłani organizują w różne grupy, wyjazdy, pielgrzymki. Widać bardzo dużą aktywność. Nawet niecierpliwość. Wobec wyraźnych negatywnych liczb i zjawisk w polskiej religijności podaje się liczby, statystyki, aktywizację wewnątrz parafii i na zewnątrz. Naprawdę wiele jest nowych inicjatyw religijnych. Gazety katolickie próbują opisać te niby nowe formy i lokalne radości odpustowo-dożynkowo- pielgrzymkowe. Cierpliwie lub ze smutkiem patrzymy, że coś nam umyka, że parafia pustoszeje. Że aktywność i żywotność katolicka przeniosła się poza parafię.

Nie tylko powrót religii do szkół spowodował w niejednej parafii, iż nie ma tam religijnego rozpoczęcia nowego roku szkolnego ani zakończenia. Istniejąca społeczność szkolna nie ma związku z parafią – mówi mi ksiądz z kilkunastotysięcznej parafia miejskiej.
– A gdyby tak na początku i na końcu roku szkolnego zorganizować marsz ze szkoły do kościoła ze sztandarem i innym elementami religijnymi, nawet z orkiestrą szkolną, jeżeli jest, obmyślić także postoje z jakimś przesłaniem ewangelicznym lub pantomimą? Rozrzucać ulotki ewangelizacyjne itp. – dodaję nieśmiało. – Przecież kiedy indziej próbuje się organizować jakieś, nawet bardzo udane, marsze dla Jezusa. Czemu tychże marszów nie połączyć z całością szkoły, integralnie pokazując istnienie religii wewnątrz programu szkolnego i wychowania w Polsce?

W mojej parafii (wiejskiej, gdzie ze szkoły do kościoła jest ok. 300 metrów) obydwie szkoły – podstawowa i gimnazjum (obydwie im. Jana Pawła II) – przychodzą w marszu na mszę rozpoczynającą nowy rok szkolny, uroczyście wykonują wszystkie funkcje liturgiczne i śpiewają swoje piosenki religijne pod nadzorem katechetki. Dyrekcje szkół – wspaniałe – i dobrzy nauczyciele są zawsze z nimi. Podobnie jest zorganizowane zakończenie roku szkolnego w czerwcu. Tak tworzymy integralnie swoje lokalne środowisko. To już jest nasza ewangelizacja. Oczywiście widzę wyraźnie negatywne objawy, skoro w trzy kolejne dni wyznaczając godziny na spowiedź przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, przychodzi do niej coraz mniej. Dokładna ocena tego zjawiska jest niemożliwa, bo równocześnie roczniki dzieci i młodzieży są z roku na rok coraz mniej liczne. Moja parafia w ciągu 25 lat zmniejszyła się o ponad 1000 dusz ( z 3500 do 2300).

Inną interesującą tendencją są ogólnopolskie i diecezjalne obchody czegoś np. jakichś rocznic, jubileuszy i specjalnych okolicznościowych uroczystości. Są one piękne, nieraz nawet wzruszające. Do katedry z parafii pojedzie jeden lub dwa samochody z ludźmi, którzy tam coś przeżyją. Wzbogacą się duchowo. To zaledwie kilka osób, które – razem z innymi z innych parafii ( np. w diecezji pelplińskiej tychże parafii jest prawie 300) – tworzą kilka tysięcy wiernych wokół biskupa. Imponująca liczba. Wspaniała manifestacja wiary w Jezusa. Ale w parafiach inni prawie nic o tej obecności w katedrze nie wiedzą. Tamci wracający niestety są niezauważalni w parafiach. Ich powrót nie ożywia parafii. Co zrobić, aby dotychczasowa praktyka stawała się nową ewangelizacją?

Wydaje się, że wciąż brakuje liderów w parafiach. Mój ulubiony Ruch oazowy Światło – Życie ks. Franciszka Blachnickiego, któremu do dzisiaj wiele czasu poświęcam, znacząco się zmniejszył. Miał liderów i animatorów. Jego idee streszczające się w Słowie Bożym, Eucharystii i wspólnocie są jak najbardziej aktualne. Nadal powinniśmy być wytrwali w słuchaniu Słowa Bożego, w łamaniu Chleba i w braterskiej komunii.

U mnie przebywały podczas wakacji 4 turnusy oazy rodzin Kościoła Domowego (każdy turnus 17 dni rekolekcji). Tak było 15 lat temu. Teraz nie ma żadnego wakacyjnego turnusu. Były też w ferie zimowe ORARy. Jakże wspaniałe! Np. siostra Jadwiga Skudro, współzałożycielka gałęzi rodzin w ruchu „Światło – Życie”, wówczas osiemdziesięciolatka (dożyła do 95 lat), znakomicie prowadziła u nas w podziemiach medytację obrazu Świętej Rodziny z przerywnikiem muzycznym i śpiewnym jednej pani – muzyka z Gdańska. Cóż to była za znakomita i dojmująca medytacja! 60 ludzi zostało porwanych do siódmego nieba. Nigdy potem takiej nie przeżyłem. To była najwyższa półka duchowości i różnorodnych medytacji (nawet takich przez całą noc, kiedy przed Najśw. Sakramentem przyniesionym z kościoła każda para małżeńska klęczała na dywanie, siedział na krześle lub na dywanie przed Najśw. Sakramentem, adorując Jezusa w Jego sakramentalnej obecności w Kościele).

Myślę, że powstające 20 lat temu AK i KSM, nowe inicjatywy polskiego Kościoła, które stawiały mniejsze wymagania członkom i prowadzącym, wypchnęły z parafii (zwłaszcza mniejszych) Ruch oazowy „Światło = Życie”. Bo w mniejszych parafiach nie znajdzie się tylu liderów, aby samodzielnie mogły funkcjonować Caritas, Akcja Katolicka, KSM i inne np. Ruch oazowy „Światło-Życie”.

*

Analiza całości tego, jak parafia żyje, jest trudna. Niektóre praktyki upadają, a powstają zupełnie nowe. Jako ministrant pamiętam po II wojnie światowej, że na mszy porannej było kilka babć, a teraz jest jednak więcej, gdy mszę odprawia się wieczorem. Było więcej ministrantów, a teraz jest mniej, ale za to przy ołtarzu są dorośli w albach – świeccy nadzwyczajni szafarze Komunii św. (u mnie jest siedmiu, a było jedenastu). W parafii mam 12 osób z magisterium z teologii (z tych katechetów i katechetek 8. uczy religii w przedszkolach, szkołach podstawowych i gimnazjach). Wszyscy tu wymienieni dokształcają się i jeżdżą na organizowane przez diecezje i zakony rekolekcje. Niektórzy biorą udział w pieszych pielgrzymkach (gdańska pielgrzymka piesza przechodzi przez nasz parafie i tutaj nocuje, i wobec niej część parafian musi się otworzyć, przenocować i dać jeść). Rośnie liczb niechętnych wobec pielgrzymki.

Żywotność parafii wyraża się w tym, że – idąc za zaleceniami Soboru Watykańskiego II – wciągam świeckich do współudziału. A więc na każdej mszy w mojej parafii ktoś czyta lekcję i wykonuje modlitwy powszechną. Organizując kilka razy w roku wyjazdy dla młodzieży lub kilkudniowe biwaki, zawsze mogę liczyć na nauczycieli i dorosłych, którzy stanowią opiekę i nieodzowną pomoc. Ksiądz lub zakonnik sam nie da rady, aby ożywiać całą parafię. Ponieważ tradycyjne funkcjonowanie parafii słabnie z powodu gwałtownych zmian, zanikania więzi sąsiedzkich i rodzinnych, nietrwałości małżeństw, wolnych związków, małej liczby urodzeń, emigracji, należy przestawić się na kształtowanie liderów i małych grup – wspólnot.

Jakub Starszy

Dodaj komentarz