DOM KSIĘDZA SENIORA

Drabiną do nieba 22 X 2017 (21) [721]

Do niedawna stary człowiek dogorywał w rodzinie jako babcia i dziadek. Miał opiekę, jak się to mówiło: wikt i i opierunek aż do śmierci. Obecnie rodzina się rozsypuje i nie jest już razem. Starzy dziadkowie pozostają sami. Częściej sama kobieta – wdowa. Córka z rodziną w Anglii, syn w Norwegii albo na południu Polski. Widać powszechnie, że dzieci rodzi się coraz mniej w rodzinie, więc i ewentualnych opiekunów zatroskanych starymi rodzicami także mniej lub ich już wcale nie ma. Stara babcia zostaje sama w domu, a dom pomieściłby jeszcze dwie rodziny. Potrzebne inne rozwiązania socjalne i prawne. Konieczna jest inna opieka niż dotychczasowa. Warto tworzyć solidarnościowe wspólnoty. Dlatego i domy starców, i domy pogodnej jesieni, i inne..

Problematyka starości nie omija kapłanów. Jeżeli umrze w terminie, to dobrze. A jeżeli żyje dłużej, to kłopot z nim. Co z nim zrobić? Mieszkanie, jedzenie, utrzymanie, pranie, posługa, pomoc doraźna etc. A gdyby chciał jeszcze rozwijać jakieś talenty lub zainteresowania..No, nie, nie, tego za wiele. Niech się nie wychyla. Temat nie dyskutowany. I tak starzy księża są zranieni.

Odwiedzamy Dom Księdza Seniora w Chojnicach, parkując na małym placyku. W drzwiach stoi i wita nas uśmiechnięty ks. dyrektor Stanisław Stolc, który równocześnie jest kapelanem szpitala. Pokazuje nam dom, mieszkania dla kilkunastu księży emerytów, wspaniale urządzone, z windą, z dużym strychem, który remontuje (jeszcze do wykorzystania). Co chwila pracujące tam panie korytarzem przechodzą, zatroskane i z u śmiechem. Czujemy dobroć, serdeczność, miłą atmosferę. Odwiedzamy na krótko kilku kolegów (m. in. ks. Jana Piłata, ks. Edwina Sotysiaka).

Ale przyjechaliśmy przede wszystkim do ks. majora Czesława Wierzbickiego, którego mogliśmy obejrzeć w całym stroju wojskowym, z wszystkimi odznakami waleczności i bohaterstwa. Gdy byłem młodym księdzem ks. Wierzbicki był proboszczem w Cekcynie, gdzie dużo zbudował (dom katechetyczny, rozszerzając cmentarz, odnawiając kościół z abstrakcyjnymi witrażami i z nowym wystrojem liturgicznym dostosowanym do zmian posoborowych). Trochę
skorzystałem z projektów cekcyńskich, usuwając ambonę i boczne ołtarzem, utrwalając – określony w mszale – posoborowy wygląd i strukturę głównego ołtarza z kamienia, odrębne miejsce na ambonę kamienną oraz osobne miejsce przewodniczenia całej liturgii. Bez niewłaściwej drugiej ambonki. Znajdując – po latach medytacji – osobne centralne miejsce dla tabernakulum z Najświętszym Sakramentem i czerwoną lampką., aby było bliżej wiernych i dla adoracji. Nie zasłaniane ani tyłem ani tyłkiem ani bokiem przez księdza czy ministrantów lub nadzwyczajnych szafarzy świeckich Komunii św. Gdy jest wystawiony Najśw. Sakrament na kwadratowym ołtarzu można klęczeć właściwie nie będąc tyłem do ludzi, lecz przed Najśw. Sakramentem, który jest w środku, między ludźmi a kapłanem i ministrantami. Niewątpliwy to wpływ księdza majoram Wierzbickiego, któremu jestem wdzięczny.. Pamiętam jego otwartą plebanię i wyciągnięte serdecznie ręce, gdy do niego przybyłem, nie pamiętając tego, że z plebanii po święceniach zostałem wyrzucony.

Pokoje w Domu Księdza Seniora całkiem zgrabne i przytulne. Porównując mam teraz u siebie jakby mniej miejsca. Tysiące książek leży w kartonach w garażu i piwnicy. Jakby duchowo sięgam do nich. Nie mam żadnego warsztatu. W seminarium miałem pokój na strychu przez 6 lat, gdzie mogłem malować i malować kiedy tylko chciałem. Miałem wówczas na parterze i na piętrze seminarium dwie moje wystawy malarskie. Otrzymywałem kilkakrotnie potajemne pieniądze w kopercie od ks. bpa Kazimierza Józefa Kowalskiego na farby, płótna, akwarelowy papier i pędzle. To były inne czasy. Dzisiaj starzejemy się i nie ma miejsca na nasze amatorskie szaleństwa. Zapomniałem wydzierżawić sobie sto metrów na warsztat artystyczny, biblioteczny. Ks. biskup diecezjalny pragnął mnie widzieć w Pelplinie jako emeryta, może szkoda że chciałem zostać w Grucznie. No, ale znów znalazły się przeszkody (schody, nogi i jeszcze chore nogi i te nieszczęsne książki). Pan Bóg wie, jakimi drogami popchnąć moją starość, wie, jak mam się pomniejszać. Do niczego nie jestem potrzebny. I w pokorze podążam do nieskończoności.

KS. FRANCISZEK KAMECKI

Dodaj komentarz