Film „Kler” zmusza do myślenia

Drabiną do nieba 4 X 2018 (17) [744]

Film „Kler” wywołuje masowe zainteresowanie. Byłem pierwszego dnia w piątek o 20.45. Duże kino „Wrzos” w Świeciu wypełnione. Biletów nie ma. Pan w okienku uśmiechnął się do mnie i znalazł jeszcze dwa bilety (dla mnie i dla katechetki). Po paru minutach rozweselenia z refrenem „Oto wielka tajemnica wiary, złoto i dolary” i z gitarą, i z piciem wódki u trzech głównych bohaterów duchownych, zapadła w gmachu kina całkowita cisza aż do końca. Nawet kaszlu żadnego. Żadnych rozmów. Żadnego szelestu papierków.

Film prawdziwy, chociaż mocny, i ukazujący ciemne strony kleru (już nazwa nie duchowni lecz klerk jest pejoratywna, daje znak że to jest plama na białości duchownych).

Wypowiadają się różni ludzie: biskupi, duchowni, dziennikarze i i wielu, wielu innych ludzi. Pełno recenzji i głosów w gazetach i radiostacjach. Myślę, że głosy skrajne jak w telewizji Republika, gdzie bardzo śmiano się z niby tzw. głupoty filmu, zironizowano film Wojciecha Smarzowskiego, są nadmiernie szydzące i też nieprawdziwe. Szkodzą Kościołowi przez swoją postawę szyderczą.

Abp Wojciech Polak, prymas Polski: nie widział filmu i w najbliższym czasie tego nie planuje. Już „Drogówka” pana Smarzowskiego (którą widział) dużą ilością wulgaryzmu mnie zniechęcił – mówi prymas. „Film może stać się przyczynkiem dla mojego, naszego nawrócenia, do większej pracy nad sobą, do większej wrażliwości. Nawet jeśli przedstawione sytuacje są marginalne i nie pokazują całego obrazu Kościoła, to zawsze muszą niepokoić i skłaniać do refleksji”. I dalej w wywiadzie (DEON, autorzy Karol Kleczka, Szymon Żyśko) stwierdza: „Wielu księży, którzy film widzieli sami podkreślają, że „te rzeczy” mają miejsce – jak choćby bp Andrzej Czaja, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Jest jakaś przepaść, która dzieli świeckich od księży. Czy da się ją jakoś zasypać? Co musi się stać ze strony świeckich i ze strony księży żeby nas do siebie zbliżyć?”

(…) „Odbiór filmu będzie taki, jakie jest doświadczenie ludzi. Tzn. jeśli w swojej parafii tworzą prawdziwą, chrześcijańską wspólnotę, jeśli ich proboszcz czy wikariusz to rzeczywiście pasterze żyjący Ewangelią, jeśli z ambony słyszą słowa potwierdzone życiem tych, którzy je głoszą, wówczas film pozostanie przekoloryzowanym, powielającym stereotypy, karykaturalnym obrazem, którego nie znają z własnego doświadczenia. Jeśli natomiast w fabule filmu odnajdą swoją wspólnotę parafialną, swojego proboszcza czy biskupa, to tylko utwierdzą się w przekonaniu i pogłębią podziały dzielące jednych od drugich. Odpowiadając na pytanie: co musi się stać, żebyśmy się do siebie zbliżyli? Musimy raczej zapytać: kto może nas do siebie zbliżyć? Jezus może to zrobić. Chrześcijanin to człowiek Chrystusowy, ewangelijny. Jeśli będziemy żyć Ewangelią, wówczas będziemy blisko. Pasterz jest naprawdę zawsze blisko owiec, najemnik tylko udaje.”
(…) Dziennikarz` pyta: Dlaczego Polacy odchodzą od Kościoła? (…)Większość statystyk ISKK pokazuje stały spadek.(…) jest coraz mniej ślubów, coraz mniej bierzmowanych czy w ogóle ochrzczonych osób. (…) Czy jest pomysł na to jak wyjść do ludzi, którzy w Kościele byli, ale teraz lądują za burtą? A może chodzi raczej o dbałość o tych, którzy jeszcze zostali na pokładzie?

Prymas odpowiada: „Jestem przekonany, że odpowiedzią i pewnym rozwiązaniem, o które pan pyta jest to, co od samego początku proponuje papież Franciszek: towarzyszenie. Ono ma szansę się sprawdzić nie dlatego, że jest jakimś odkryciem i nową propozycją, ale raczej dlatego, że jest ewangelijne. Jezus przede wszystkim towarzyszył, był, spotykał się, rozmawiał. Takich biblijnych obrazów możemy przywoływać w nieskończoność. W ostatecznym rozrachunku one okazywały się najcenniejsze. Zamiast ciągle pouczać, narzucać kryteria i wymagania, oceniać i klasyfikować, powinniśmy towarzyszyć. Rodzicom, których dzieci mają przyjąć sakrament Chrztu czy przystąpić do I Komunii; młodzieży uczęszczającej na lekcję religii czy przygotowującej się do przyjęcia sakramentu bierzmowania; narzeczonym, którzy znajdując się w różnych sytuacjach życiowych postanawiają zawrzeć sakramentalne małżeństwo; parom niesakramentalnym, których historie życia często są naznaczone trudnym doświadczeniem. Być z tymi, którzy jak mówi Franciszek, znajdują się na peryferiach, ale w żadnej mierze nie zaniedbywać tych, którzy są blisko i oczekują więcej. Jeśli ci wszyscy ludzie znajdą swoje miejsce w Kościele, wówczas nie będą uciekać. Jeśli doświadczą prawdziwej wspólnoty, a nie zimnej, wyrachowanej instytucji, nie będą uciekać. Chodzi o to, byśmy wspólnie odpowiadali na wezwania i wymagania Ewangelii, zamiast nakładać ciężary, których sami nie chcemy nosić.”

ks. Franciszek Kamecki