Bez Lenina

2000-03-10

Po rozpadzie komunizmu radzieckiego dobrowolnie oglądamy się na Zachód. Zazdrościmy Zachodowi. I boimy się Zachodu. Pragniemy Zachodu i zarazem stawiamy mu bariery. A Zachód pcha się do nas. Ludzie wędrują wszędzie. I do nas zaglądają. Przekazują swoje gesty i postawy. I swój sposób na życie. Pytamy, jaka Polska? Jaka przyszłość Kościoła w Polsce, jaka parafia przyszłości? Co mogą nam dać zagraniczni turyści? Jaka jest nasza gościnność wobec obcych? Te zmiany widać nawet w wiejskiej parafii (blaszaki zachodnie w kolekcie niedzielnej). Przy kościołach coraz więcej samochodów z numeracjami zachodnich krajów. To też sygnał z Europy, w której zmienia się autonomia krajów i ich współpraca między sobą. Bo żaden kraj nie żyje w izolacji. Przestała istnieć sowiecka dominacja i presja supermocarstwa.

Zamiast szarej betonowej płyty i siwych fabryk domów wracamy do piękniejszej linii architektury naszych domów z czerwonymi dachami i wystającymi okapami, wnękami, balkonami, kwiatami i kolorowymi zespołami mieszkalnymi. Zamiast szarości pojawia się rozmaitość.
Do niedawna mieliśmy głowy wykręcone na Lenina, na walkę klas, na Moskwę. Tak, armia czerwona na bagnetach chciała w r. 1920 zanieść rewolucję bolszewicka na całą Europę, a przynajmniej w obręb dawnego zaboru rosyjskiego. Tak, idee rewolucyjne przesadnie wydobywano w literaturze, w sztuce, w całej naszej kulturze. Rocznica rewolucji październikowej była stałym elementem oświaty. Najważniejsze akademie szkolne prawe nigdy nie obierały sobie pozarewolucyjnych tematów. Ważny był czerwony krawat i koszule pionierów.
Tak, udawaliśmy szpiclów lub nimi byliśmy. Dwulicowość życia była normą. Obłuda sumienia i postawy. ślady tychże skłonności widzimy u siebie do dziś.

Od paru lat przez mgłę widzimy taką wizję świata, która jest całkowitym odwrotem od systemu komunistycznego. Bez Lenina pragniemy żyć. Pytamy, kto będzie naszym przewodnikiem? Jakie wartości? Czy katolicy mądrze i z przekonaniem prezentują postawy o wyjątkowości Chrystusa?
Obecna reforma edukacji chce być mądra. I przewiduje 6 lat szkoły podstawowej (ja chodziłem 7 lat). I chyba słusznie teraz, bo dzieci i młodzież są pokoleniem bardziej rozgarniętym. Lepiej sobie radzą w świecie techniki, komiksów i techno. Widać, jak siedmioletni Piotruś sprawnie operuje pilotem telewizyjnym, pokazuje niezliczoną ilość programów satelitarnych. A trzynastolatkowie lub piętnastolatkowie to już są ho, ho, ho!
Dobrze że po wakacjach nie muszę chodzić do szkoły. Nie muszę mieć tornistra. Ani piórnika. Ani stroju gimnastycznego. Ani trampek do ćwiczeń i gier w sali gimnastycznej. Nie muszę zdawać egzaminów. Ale mam też skromne zadanie: aby łagodnie pomagać ludziom dorosłym w odkręcaniu szyi i odwracaniu głów od Lenina ku wyższemu, niewidzialnemu i ukrytemu Bogu w Chrystusie Jezusie. światło Chrystusa, które podczas każdego chrztu entuzjastycznie demonstrujemy w kościołach, pragnie przenikać każdą reformę oświaty. Jezus jest dobrą nowiną dla nas w najważniejszych pytaniach i problemach.

Ks. Franciszek Kamecki

Dodaj komentarz