GIMNAZJUM W SERCU

Drabiną do nieba 06 XI 2016 (22) [694] 

Węgry nie zaczęły reformy edukacji. I w jakim miejscu na mapie edukacyjnej świata się znajdują? Polscy profesorowie i fachowcy od oświaty (począwszy od czasów Handke i Hall) poszli za koniecznymi zmianami w edukacji jak np. kraje skandynawskie. Był to rok 1999. I po kilkunastu latach widać wyniki. Początkowa niechęć zamieniła się w sukces oświatowy gimnazjum. Cieszę się, że uczeni, zajmujący się rozwojem edukacji w Polsce, twierdzą, iż reforma gimnazjów udała się. Taka jest ocena badań wielu naukowców i środowisk: tak, naprawdę udało się i polska oświata idzie ku lepszemu. Nauczyciele próbują być przewodnikami, a młodzież uczy się samodzielnie. Nauczyciele nie chcą przygotowywać do zawodów, które giną, lecz poprzez szersze wykształcenie ogólne przygotowują do nieznanej przyszłości i nieznanych jeszcze zawodów. I ten etap od zerówki do ukończenia gimnazjum jest prawie zreformowany. Młodzież otrzymuje – jak to się po nowemu określa – nowe kompetencje. Niestety, licea są do tyłu, nie rozwijają czytania ze zrozumieniem ani przyrodniczej wiedzy etc.

Dlatego pisze ten felieton. Lęki wobec gimnazjów ustąpiły. To dobrze, że w 12. roku życia dziecko kończy jedną szkołę obowiązkowa – podstawową, a zaczyna drugą szkołę obowiązkową – gimnazjum. Dzięki temu dłużej, bo aż 9 lat uczęszcza obowiązkowo do polskiej szkoły, a nie 8 lat. To przecież duża zmiana. To duża dodana wartość edukacyjna i wychowawcza. Okres dzieciństwa zamyka się w podstawówce, a burzliwy okres nastolatki i nastolatka – przypada na gimnazjum. Ta druga szkoła to zaplanowane wymaganie i wysiłek, aby dziecko szybko umiała się znaleźć w nowym grupie społecznej. We Francji prawie co roku jest zmiana szkolnej grupy, wymieszanie grup. Żyjemy w szybkich zmianach świata i kultury. Jest dobrze, jeżeli dziecko zostaje wyrwane z pierwszego środowiska szkolnego i zaczyna dalszy rozwój w nowym środowisku szkolnym. Musi się szybciej przestawić i dostosować do nowych układów społecznych. To denerwuje, męczy, wymusza nowa znajomości, zgodę na nowe koleżanki i nowych kolegów – integruje, wyzwala nową akceptację, nowe koleżeństwo i przyjaźnie. W tych czasach ważną wartością jest umiejętność zmiany, tolerancji, akceptacji i kompromisu. Zamkniętych środowisk będzie coraz mniej. Otwartość na innych jest nowym wymogiem czasów.

Niewątpliwie to też wyprowadza chrześcijaństwo z klatki w szeroki świat ewangelizacji. To bardzo ważna wrażliwość: być otwartym na innych – na obcych, na przybyszów, na uchodźców. To realizacja miłości bliźniego. To rozpoznawanie coraz to innego bliźniego, który jest obok nas.

Przeciwnicy gimnazjów, kierują się emocjami , nieoczekiwaną gwałtownością, powrotem do PRL, kiedy obowiązywała 8 – letnia szkoła. Czyli mniej wymagań. Krótszy obowiązek szkolny. Czy może być coś lepiej, jeżeli jest mniej? Czy może być coś słuszniej i mądrzej w edukacji, szanowna pani minister, jeżeli jest mniej i krócej?

A ta obecna reforma (którą obecna ekipa rządowa chce skasować) – to część słusznej drogi ku lepszemu w Polsce, bo dalej należy zreformować licea (jak w Finlandii) i stworzyć dodatkowe studia zawodowe (jak w Holandii). To, co już z trudem jest w Polsce, należy poprawiać i ulepszać, a nie kasować.

Skasowanie gimnazjów w Polsce to byłby krok wstecz.. Byłby to czarny czas dla Kościoła, bo na ponad 5 tysięcy wszystkich szkół katolickich w Polsce ponad 3 tysiące to gimnazja katolickie. Byłbym bardzo zmartwiony Dlaczego? Bo pokochałem te dziewczyny i tych chłopaków z gimnazjum. Ułożyłem sobie specjalny program przygotowania do bierzmowania, trzyletni (skrót tej idei katechetycznej opublikowałem kiedyś w „Katechecie” ). Obejmował zawsze 100 procent młodzieży z parafii czyli trzy roczniki – ok. 80- 100 osób (jeden rocznik to ok. 30 – 40 osób). Ta młodzież chodziła (po kilka osób) do 5 gimnazjów, a do gimnazjum w Grucznie uczęszczała ponad połowa rocznika. Spotkania organizowałem rocznikami w domu katechetycznym (kilkudniowe biwaki, niekiedy latem wyjazdowe, dłuższe, nad morze) zostawiły we mnie wspomnienia i przeżycia. Mam w sercu tę młodzież – taki obraz Boga – zasługującą na odrębną szkołę, w której może rozwijać się, dojrzewać, mądrzyć się, krygować, kłócić, przeżywać bliskość drugiego człowieka, pokazywać swoją urodę i złość, i uśmiech, i entuzjazm młodego katolika.

KS. FRANCISZEK KAMECKI

Dodaj komentarz