NASZE DZIECI

2009-05-02

Ilekroć rozmawiam z rodzicami i chrzestnymi, mówię im o tym, że dzieci są wasze i  są Boże.  Daliście im ciała i życie doczesne, a Bóg daje dusze i życie wieczne. I warto tak poukładać sobie wszystko, co jest wychowaniem, aby przewijała się pomiędzy bardzo ważnymi, średnio ważnymi i błahymi sprawami ta złota nitka ponaddoczesną, która łączy ziemię z niebem, człowieka z Bogiem.
Dzieci to przede wszystkim gromadzące się problemy, jakie pod nasze schody na wsi albo pod bloki w mieście przynosi współczesność , i także narastająca nieustannie ciekawość człowieka, co widać w rozwoju nauk, zwłaszcza biologii, medycyny i genetyki.  Pochylamy się nad dzieckiem. Podziwiamy jego urodę. Kimże jest człowiek? Jakże piękną osobą, kiedy patrzymy na niemowlę, a potem na dziecko w latach jego dzieciństwa i młodości. Podziwiając człowieka – kapryśne dziecko, uśmiechniętą młodą dziewczynę i wyrośniętego chłopaka – przychodzi do głowy od razu taka myśl niecodzienna: jakże wspaniały jest Bóg Stworzyciel! Jakże bardzo na Tego  Pierwszego Kochającego Stworzyciela i Ożywiciela wskazuje ciało człowieka, jego twarz i jego oczy!
Określało się wiek XX jako wiek dziecka. A teraz będziemy mówili odwrotnie, że zaczął się wiek przeciw dziecku – niechęci do dziecka. Tyle wszędzie troski o dziecko nie świadczy bynajmniej, że dzieci są naprawdę kochane. Tyle troski o chore dziecko nie może być przemilczaniem licznych  zagrożeń życia poczętych i jeszcze nienarodzonych dzieci (mnożą się na świecie dramaty aborcji, in vitro, eutanazji etc. oraz  próbuje się przekształcić opinie i ustawodawstwo korzystne dla techniki medycznej ograniczania urodzeń, eksperymentowania, niszczenia życia według woli kobiety, rodziców, naukowców, państwa).
Ostatnio np. w Hiszpanii proponuje się przerywanie ciąży u nieletnich nastolatek bez zgody rodziców. Państwo próbuje zastąpić rodzinę i rodziców (gdzie zasada pomocniczości państwa, które nigdy nie powinno zastępować naturalnej formy rodziny i rodziców?).   Jeden z naukowców Uniwersytetu Oksfordzkiego (prof. Gardner) proponuje użyć nerek i wątroby uśmierconych w wyniku aborcji dzieci jako materiału  do transplantacji. W W. Brytanii wprowadza się do metryki urodzenia dziecka in vitro zapis zamiast ojca “drugi rodzic”, który nie musi być ojcem, może być anonimowym dawcą (w banku nasienia), może być w żadnym  związku, może być kobietą etc.  W Luksemburgu zniesiono ustawę o karalności eutanazji i ochronie życia aż do śmierci, za co książę katolicki Henryk – przeciwstawiając się parlamentowi zmieniającemu konstytucję – dużo stracił.
Z jednej strony pragnienie dziecka, a z drugiej  ograniczenie urodzeń.  Wielkie znaczenie przypisuje się macierzyństwu, ojcostwu, roli matki i ojca, ważności rodziny, a obok promuje się awans kobiety niezależnej i niezamężnej, której jako wykształconej może przeszkadzać małżeństwo w awansie społecznym, a jeżeli w tym czasie  ewentualnie  małżeństwo nie hamuje życiowych planów to na pewno je ogranicza  posiadanie dziecka.
Takie to sprzeczne sygnały opinii, mody i celów życiowych wysyłają media i głośne grupki feministek, gejów i lesbijek. W tych modnych opiniach przewija się walka o takie zmiany, aby przeciwstawić  się obecnej kulturze małżeństwa i rodziny, a szczególnie kulturze religijnej wizji miłości i seksu. Jednopłciowe pary pragną adoptować dzieci i wtedy już nie będziemy wiedzieli, kogo nazywać ojca i matką, babcią i dziadkiem.
Rodzinie naturalnej należy się wsparcie    rodziną zastępczą. Nie inaczej. Chrońmy i brońmy dzieci poczęte a nienarodzone, dzieci in vitro, wszelkie dzieci, które – dzięki Bogu – są pośrodku nas.
“Najczęściej dzieci zabiera się z powodu biedy, niewydolności wychowawczej rodziców, porzuconych na podłodze pieluch. Nawet jeśli rodzice kłócą się i piją, to wcale nie znaczy, że uszkadzają dziecko. Bardzo wiele dzieci, które trafiają do domu dziecka, znakomicie funkcjonuje – przynajmniej przez pierwsze pół roku. Potem już nie. A po rocznym pobycie  w placówce zmiany są właśnie nieodwracalne. Więc jak ktoś krzyczy, że trzeba zabrać dziecko z rodziny, ja się pytam: dokąd?” (GW  25 III 2009, Marek Liciński, terapeuta rodziny, prezes Federacji na rzecz Reintegracji Rodziny, organizator corocznych konferencji “Dzieci bez przyszłości”).
*
Trzeba przeciwstawiać się swobodzie i dowolności moralnej w dziedzinie życia i śmierci. Nasze dzieci potrzebują dobrych warunków wychowawczych w rodzinie, których nie zastąpi policja, poradnia, dom dziecka ani dom poprawczy.  Potrzebna dobra szkoła. Pewien Jacek zachowywał się niepoprawnie i skandalicznie, wymykał się schematom wychowawczym, oddano go do szkoły katolickiej. Po rocznym tam pobycie Jacek grzecznie siedzi przy stole, nie przerywa podczas rozmowy,  jest sympatyczny.
– Co się stało? – pytają się zaproszeni goście.
– Chyba wiecie, że teraz jestem w szkole katolickiej.

Jakub Starszy

Dodaj komentarz