ks. Franciszek Kamecki – poezja
GOŚCIE JAK BOGOWIE
przyjaciołom z DA Emaus i wszystkim gościom u mnie
Bardzo miło że do mnie przyjeżdżacie
bo jestem samotny
piękne panie w bielutkich bluzkach i ciemnobrązowych żakietach
spod kolorowych spódnic czyściutkie nogi
wydłużają odległość do szpilek i do podłogi
cudowna natura ziemi jak lustrzana scenografia odbija się w waszych uśmiechach
lekko różowe i miękkie dłonie wychodzą jak dobroć
z krótkich rękawów oprawionych w obszerne i biało otwierające się zakładki mankietów wolałbym zwyczaj odwrotny: ja gotowy z kwiatami i pocałunkiem
Panowie pod krawatami wymodelowanymi ciepłymi palcami swych żon
W takim kółku jakby w środku planety
pragniemy siebie określić
próbując nazwać swoje paski i kawałki na kole historii
nagle nic nie jest ważniejsze niż nasze twarze ręce uściski pocałunki uśmiechy
i tajemne oczy u pań pod zielonkawym makijażem na powiekach z wypucowanymi rzęsami
Czy może być jeszcze coś piękniejszego od was panie i panowie przyjaciele?
Co może konkurować z waszymi subtelnie świecącymi wargami z waszymi dołkami uśmiechów na policzkach
z linią waszych odsłoniętych szyi i uszu
na których łańcuszki ze złotkami serduszek rybek krzyżyków
Krzyżyki niebanalne jak dramatyczne zakłócenie w przestrzeni
bez odpowiedzi co dalej z cierpieniem i z miłością
Dlatego przybywacie do mnie aby
w mojej pustelni nie zabrakło więzi i wzajemności
wtedy każde nieszczęście traci głośność
dziękuję wam jako mężczyzna odizolowany
od hałasu
kulawy ograniczający spacery
przyklepujący rękami sens do sensu
aby po pracy dało się zauważyć jakąś całość
nienaruszalną jedność między nami
jakąś owalność istnienia
i soczystość tego co jest