MODLITWA W OGRODZIE ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU

Gościom plebańskiego ogrodu

Panie podziwiam stworzony świat
nawet z suszonych śliwek cudownie smak
wślizguje się śliną w gardło

W moim ogrodzie na kocu opala się
radosna Magdalena
która nikogo nie dotknęła
ani Tyś jej nie przestraszył po zmartwychwstaniu

Moim dzieciom nie rosną
diabełki na nogach i rękach
żółw Kuba jak mały czołg na sznurku
zza drzewa nie chce strzelać
pies Jory przyjaźni się z złodziejami
słońce uśmiecha się z rana
do zaspanych bandytów
widać błysk złota we włosach biegnącej dziewczyny
i na pasku jej sukienki
i w bransolecie na przedramieniu

Rozkosz jest wtedy kiedy wdychamy świeże powietrze
gdy rosę na krzewach możemy głaskać ręką

Z wiadra pod drzwiami wróbelki
wyskubią wczorajsze resztki
bo nie boją się kota

Wilków nie ma bo wypożyczone grają
w bajce o Czerwonym Kapturku
lew został w ZOO
a krokodyl w swoim kraju
jadowite węże tylko w snach łagodnie
zawijają się misjonarzom pod szyjami

Pstrągi w wannie nie wiedzą
że umrą ugotowane
aby potem najedzony silny człowiek
mógł podnosić poziomy świata coraz wyżej
aż spełni się ostateczna obietnica
ukryta w pokrochmalonych płótnach wniebowstąpienia

Panie Jezu

i komunistom dasz na koniec
po denarze jeżeli zrezygnują z błędów
i fałszywych sztandarów
a ogrodnikom pierwszą nagrodę
bo u nich trawa i kwiaty ważniejsze niż złoto
a zmartwionym swoim uczniom
przy pustych łodziach
nie połamiesz wioseł
lecz z niczego rozmnożysz
pełne skrzynie ryb

Franciszek Kamecki
Z tomiku „Skarga księdza”