gościnnej plebanii w Subkowach
Z rana rozsuwam zasłony,
otwieram okiennice i okna.
Odlatuje od nas nocny zaduch
i czarne skupienie.
Mówię: – Kochani, powstańmy.
Niech słońce i świeże powietrze przebiegnie
przez naszą nocną katechezę.
Ruszajmy zwiotczałymi nogami,
oddychajmy mocniej dobrą wolą,
przecierajmy rozum, oczy i uszy,
kręgosłupowi poprawmy linię
a głowie poprawność.
Przed nami niespodzianki i niejasność.
Za pradoliną Wisły mgła i ukryte szczęście.
Czuć wilgoć i jakieś błyski, które co chwila
przeskakują gdzieś ponad nerwami,
Kończy się biel cynkowa i żółć,
i cynober, i przestrzeń, i czas.
Pan Bóg przychodzi do nas po cichu
bez dzwonków i serdecznie.
Przyjmuje niespokojne serca.
I pozwala spacerować po swoich
barwnych i nieskończonych pejzażach.
[z tomiku „Skarga księdza”]