Bez krzyża jest pusto

2010-02-20

Zastanawiam się, co mogłoby być bez krzyża?
Przede wszystkim byłyby puste ściany w szkołach. Z pięknych szyj kobiet zwisałyby łańcuszki bez końcówki lub z jakimś innym znakiem np. z rybą, która w przyszłości może być również rozpoznana jako niewłaściwa i będzie zakazana.
A jeżeli znak jest pozytywny, szlachetny i niesie ze sobą jakieś ważniejsze wartości? To co z nim zrobić? Wiadomo, że w tym felietonie chodzi mi nie o jakikolwiek znak, lecz o krzyż, który w majestacie prawa Trybunału w Strasburgu został zakwestionowany. Więcej: wyrok sądowy nakazuje zdjąć krzyż w włoskiej szkole, do której chodzą dzieci pewnej emigrantki pani z Finlandii, gwałtownie i natarczywie nie cierpiącej widoku krzyża. Ponieważ emigrantów coraz więcej wszędzie i wokół (w Europie i w Polsce też), wydaje się, że oni będą próbowali narzucić swoje poglądy,  swoje rozumienie sumienia i wolności.Wystarczy, że przestraszymy się i pozwolimy zepchnąć na bok, na aut, a środek sceny i stadionu opanują cudzoziemcy, zaczną rozdawać role i ustalać nowe prawa i priorytety… Chcemy szanować innych, ale nie wyróżniać.  Potrzebna nowa dyskusja światowa o tym, co to jest tolerancja, wzajemność i różnorodność, co to godność osoby ludzkiej i odmienność osób, ale i co to jest dobro wspólne.
Wydawało mi się dotąd, że  krzyż należy do jakiegoś wielkiego niepisanego dobra wspólnego – dobra kulturowego, obyczajowego, etycznego itd. Pustka zamiast krzyża nie jest wskazywaniem na wartości. Demokracja  bez wartości i bez dobra wspólnego czymże będzie?  Przecież wszystko nie może wynikać z przegłosowania demokratycznego.  Nie można podejmować decyzji, kto jest za, a kto przeciw zabiciu sąsiada NN. Nie można naradzać się, jak okraść tego, kto ma więcej i do czego doszedł własnym pomysłem, wysiłkiem, talentami, pracowitością i samozaparciem.
Jeżeli krzyż symbolizuje poświęcenie, oddanie siebie za innych tj. oznacza i wyraża miłość.  Czymże chcemy zastąpić miłość? Zawsze mówię narzeczonym i na ślubach, że miłość jest tą wartością, która nie można być dyskutowana. Trzeba ja przyjąć i trzeba jej się uczyć. Jest uniwersalna i niepodważalna. Tylko totalny głupiec może kwestionować miłość.
Dodaję do myślenia o miłości i to, że jej „mechanizm” polega na miłości posiadającej trzy przymiot: jest powszechna, bezinteresowna i przebaczająca.  Taka jest miłość Boga, którą próbujemy kopiować w naszym życiu. Nieraz w dyskusjach słyszę u chrześcijan pewne zastrzeżenia, jakoby miłość to coś za coś, że przebaczę, jeżeli ty się poprawisz, jeżeli się zmienisz.  To miłość z warunkami. Pokocham cię, jeżeli to i to spełnisz. Taka nie jest miłością chrześcijańską. Bo miłość według Jezusa to miłość bezinteresowna, bez warunków. Jest miłością nie wykluczającą nikogo. To miłość do grzesznika, nawet najgorszego, kimkolwiek by był. I ten najgorszy grzesznik nie jest pozbawiony miłości zbawczej Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
Wszyscy znajdujemy się w obszarze powszechnej miłości Boga (wg teologa K. Rahnera).  I tę miłość reprezentuje krzyż. Dlatego jego ranga i jego priorytet. W naszej kulturze europejskiej i atlantyckiej krzyż jest autorytetem. Jest syntezą wielu wartości. Jak soczewka skupia na sobie Osobę Jezusa Chrystusa, Jego Ewangelię i uniwersalne Jego przesłanie polegające na utożsamieniu siebie z każdym człowiekiem, zwłaszcza z tym upodlonym, uciemiężonym, wyklętym, obcym, słabym,  głodnym, nagim, bezrobotnym, bezdomnym, uciekinierem.
Usuwając krzyż to tyle samo co chcieć usunąć wrażliwość na biedę i nędzę milionów ludzi. Krzyż uczy tego „drgania struny serca”. Znaczenie religijne miał na długo przed chrześcijaństwem jako przesłanie solarne – kult słońca, jako równowaga wszechświata.   W różnych miejscach naszej planety istniał krzyż jako symbol. Rzymianie też go uznawali. Cesarz Juliusz Cezar umieścił na swojej monecie, podobnie Oktawian August. Konstantyn Wielki miał w herbie kształt krzyża X z nałożoną literą P.  Przyczynił się do zalegalizowania chrześcijaństwa (313 r. edykt mediolański) i  rozwoju tej religii (325 r. sobór nicejski), choć sam chrzest przyjął dopiero na łożu śmierci. Zachowała się piękna legenda, jakoby przed bitwą na moście mulwijskim w roku 312 ukazał mu się krzyż, na którym było napisane Hoc vince („Tym [znakiem] zwyciężysz”). Kiedy podobno miał tę wizję, Konstantyn był czcicielem boga-słońca, nie chrześcijaninem (zob. internet: Wikipedia – wolna encyklopedia).
W katakumbach zamiast znaku krzyża częściej widoczny jest znak ryby. Jednak katakumbowych znaków krzyża nie jest tak mało (ich reprodukcje znajdują się we francuskim Słowniku archeologii chrześcijańskiej (Dictionnaire de L’Archéologie Chrétienne et de la Liturgie, t. 3, Paris 1948). Tam nawet jest bluźnierczy rysunek, z okresu prześladowań, przedstawiający ukrzyżowanego osła. Wspominam o tym w nawiązaniu do skandalizujących współcześnie form
ukrzyżowań Madonny czy fotografii gołej naszej aktorki z krzyżem w czasopiśmie amerykańskim.
Gdy chrześcijaństwo zyskało status religii oficjalnej, krzyż stał się symbolem. W tej symbolice brano pod uwagę dwa pierwsze litery greckiego słowa Christos (chi i ro), także samo ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa. Przypuszcza się, że krzyż grecki wprowadził w chrześcijański obszar mnich egipski Pachomiusz (rok 322).
W wiekach nam bliższych symbol krzyża staje się jednym z najczęstszych motywów ornamentalnych i dekoracyjnych sztuki świata chrześcijańskiego. Pierwotnie raczej przedstawiano  młodego mężczyznę. który trzyma krzyż. Później dodawano baranka. W roku 692 sobór trullański postanowił, że zamiast baranka na krzyżu ma znajdować się popiersie młodego mężczyzny. Z tego potem powstał krucyfiks, czyli krzyż z podobizną zawieszonego ciała Chrystusa. W ciągu wieków wymyślono ok. 400 różnych rodzajów krzyża, m.in.: krzyż łaciński, krzyż grecki, krzyż maltański, krzyż patriarszy, krzyż jerozolimski, krzyż celtycki, krzyż św. Piotra, krzyż św. Andrzeja, krzyż papieski, krzyż kardynalski, krzyż prawosławny, też w kształcie wielu orderów i odznaczeń. W Kościele katolickim i prawosławnym krzyż jest otaczany szczególnym nabożeństwem i czcią. Skupia na modlitwie, jest umieszczany przy ołtarzu, w centrum świątyni. Symbolizuje mękę Chrystusa.  Kościoły protestanckie też uznają krzyż za swój symbol, ale nie czczą go, (…), bo to narzędzia zbrodni, na którym stracono Jezusa. Krzyże protestanckie (z wyjątkiem luteran) są puste (bez wizerunku cierpiącego Chrystusa), co symbolizują zwycięstwo Jezusa Chrystusa nad śmiercią, całkowite zakończenie dzieła zbawienia, bez konieczności powtarzania lub uobecniania ofiary krzyżowej. Niektóre mniejsze wyznania czy sekty (np. Świadkowie Jehowy) odrzucają symbol krzyża, twierdząc, że Jezus umarł na palu. W rozmowie z Świadkami Jehowy uznałem pal, który mi pokazywali w pięknym  albumie amerykańskim. Nie mogli tego pojąć, że z nimi się zgadzam. Bo pal to przecież drzewo  – mówię im – akurat na drzewie umarł przybity Jezus, może było to drzewo  wbite w ziemię jak pal, belka, słup.

*   *   *

Krzyż staje się przedmiotem dysput politycznych (krzyż w szkole, w Sejmie, w urzędach, na terenie Auschwitz). Sędziowie Trybunału w Strasburgu nakazujący usunąć krzyż powinni się dokształcić w tym temacie, zanim cokolwiek powiedzą o krzyżu. Bo to głupie, bo tutaj oto stajemy jako ludzie wykształceni i spadkobiercy historii, tradycji i losu wobec kompletnej naiwności i banalności jakiegoś Trybunału, który chce być autorytetem, mądrą wykładnią wolności i obrońcą pojedynczego obywatela, człowieka. A tu Trybunał – jak to się mówi – urwał się jak gdyby z księżyca ze swoim wyrokiem. Trybunał wyszedł z dżungli i szczeka na zastany świat na polanie, że jest niedobry i musi usunąć ustawiony tam maszt, który reprezentuje stulecia i tysiąclecia. Bo nie podoba się jednej pani, która tu przyjechała mieszkać.   A nam się podoba.

I co dalej będzie, sędziowie, prawnicy, politycy?

Krzyżu Chrystusa, bądźże pozdrowiony.

Jakub Starszy

Dodaj komentarz