PO NAWAŁNICACH I ULEWACH

Drabiną do nieba 10 IX 2017 (19) [719]

Przeżyłem wiele gwałtownych wichur i ulew. Ale nigdy takiej jak tegoroczna w piątek 11 sierpnia przed godziną 23 w nocy.

Zaraz po II wojnie światowej niejeden raz w ulewie i burzy ze strachem prowadziłem krowę do domu albo w czasie burzy z łąki uciekałem do jedynego domu niedaleko w polu, gdzie u starej pani babci przy woskowej gromnicy odmawialiśmy pacierze.

Gdy byłem młodym księdzem, nie miałem wyobrażenia o takiej potężnej nawałnicy, jaka szalała w ten sierpniowy piątek w Borach Tucholskich. Akurat w ten pamiętny piątek w Cekcynie w amfiteatrze nad jeziorem koło kościoła od godz. 21.30 trwało przedstawienie w ramach nadjeziornych misteriów. Pogoda była dobra. Mówiłem jednemu z aktorów: zacznijcie wcześniej, bo będzie duża burza i ulewa za godzinę, wg prognoz. Z zainteresowaniem oglądaliśmy i oklaskiwaliśmy poszczególne sceny i aktorów. Piękne przedstawienie o grzechach głównych pt. „Siedem demonów i życie”. XVII Nocne Misteria Nadjeziorne w Cekcynie organizowane przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Cekcyńskiej oraz Gminny Ośrodek Kultury w Cekcynie. Teatr rozgrywał się w pięknym architektonicznie amfiteatrze w parowie na zboczu przed Wielkim Cekcyńskim Jeziorem pod skarpą organistówki, skąd dawniej ze skarpy zjeżdżałem na nartach. Przesłanie teatru – motto w zaproszeniu – jest takie: „Rodzaj ludzki tańczy w rytm grzechu. Ich szereg otwiera pycha, za nią podążają chciwość i skąpstwo, nieczystość lub żądza użycia, gniew czy mściwość, zazdrość albo zawiść, lenistwo lub ociężałość duchowa…” To nasi dobrzy znajomi, tak bliscy, że nie zwrócą na siebie uwagi na balu maskowym naszych czasów. Nie wyróżniają się, bo zyskali wymiar uniwersalny…

Z trudnym tematem siedmiu grzechów głównych zmierzyło się w tym roku ok. 50 aktorów – amatorów w wieku 10 – 70+ z różnych miejscowości gminy. Wzorem lat ubiegłych koncepcja, scenariusz i choreografia to własna praca całej międzypokoleniowej ekipy misteryjnej.

Po ponad godzinie przedstawienia zaczęło błyskać, grzmieć, padać. Coraz większa burza, ulewa, coraz mocniejsza i szalona wichura. Chwilowe zaniki światła elektrycznego. Ludzie uciekają z widowni. Coraz mocniejsza ulewa z wichurą. Ja siedziałem prawie w środku widowni z parasolem aż do końca. Ta nawałnica popsuła końcówkę przedstawienia. Wielka szkoda. Nie było zatem już końcowych braw ani przedstawienia po nazwisku poszczególnych aktorów i organizatorów.

Co za nawałnice i kataklizmy! Okazały się wielką tragedią w Borach Tucholskich. Wracaliśmy zamiast pół godziny aż 3 godziny. Po drodze pełno małych gałęzi. Za Bysławiem staliśmy 2 godziny, aż straż pożarna usunęła zwalone drzewa i pocięte piłami. Po drodze jeszcze były takie dwa miejsca z usuniętymi i pociętymi drzewami. Na całej trasie do Świecia małe i większe gałęzie po bokach.

Będąc już w domu zastaliśmy brak prądu, ciemno. Pierwsze informacje na temat całości nawałnic w naszych Borach Tucholskich dotarły dopiero w sobotę po południu, kiedy wrócił prąd.

W moich latach aktywności w organizowaniu wielokroć obozów namiotowych mieliśmy dużo szczęścia. Były ulewy, burze, inne kłopoty, ale bez ofiar i takich olbrzymich strat materialnych. Łaskawość Pana Boga jest zawsze wielka. I tym razem, skoro ludzie potrafią się solidaryzować w nieszczęściu. I nagle pojawiają się nowi dobrzy liderzy nawołujący do pomocy i współdziałania.

KS. FRANCISZEK KAMECKI

Dodaj komentarz