2014-07-01
Ile razy piłkarze, po zdobytym golu, wznosili oczy i rękę do góry, dziękując Opatrzności Bożej. Niejeden wchodząc na boisko żegna się. Są to akcenty przyjazne religii. Ileż zabytkowych kościołów w tym rejonie świata mogliśmy zobaczyć z okazji licznych transmisji. Nawet widziałem w sztucznie zbudowanej stolicy Brasilia nowoczesne budowle najwybitniejszych architektów świata, a wśród nich słynny kościół podziemny z wielką koroną różańcową z formie wielkich 15. ramion 15. tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych (do których zmarły papież Jan Paweł II dodał jeszcze 5 tajemnic światła, których nie mogło być w projekcie). Oczywiście to geniusz Oscara Niemeyera.
Ameryka od ponad 500. lat przyjęła ewangelizacyjny strój na całym swoim kontynencie. Misja Kościoła jest widoczna tam wszędzie. Rozlega się echo Jezusowego zapału i nakazu: : idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narodu. Imię Jezusa i Jego chrzest czuje się w nazwach miast i obyczajach. Teraz tamtejszy obyczaj i tamtejszą serdeczność przenosi papież Franciszek z Argentyny do europejskiego Rzymu. Chce ramionami objąć każdą i każdego. Z umiłowaniem patrzy na świat. Już w wystąpieniu inaugurującym pontyfikatu przypomniał: chrześcijanie, bądźcie stróżami całego stworzenia.
Mistrzostwa świata w piłce nożnej i wszystkie innego tegoroczne międzynarodowe mistrzostwa – europejskie lub światowe – zbliżają ludzi. Wierzących i niewierzących. Niekiedy można odnieść wrażenie, że w naszym pojmowaniu ewangelizacji, wychodzenia do świata i dialogu z nim jesteśmy przekonani, iż tylko za nas Pan Jezus umarł na krzyżu. Reszta nas nie obchodzi: jak chce, to niech przyjdzie, jak nie, to nie. Tymczasem „Kościół chce i uczy się rozmowy ze światem, z ludźmi, którzy inaczej myślą i wierzą lub też nie wierzą – i to też jest wielka, bezcenna wartość. Z drugiej strony, dla Kościoła – świeckich i duchownych – jest to także kwestia poszukiwania języka, który musi być inny wtedy, kiedy się rozmawia z człowiekiem niewierzącym i stawiającym pytania wynikające z jego światopoglądu, z uprawianej przez niego dziedziny nauki – mówi w wywiadzie kard. Kazimierz Nycz – Jest dla mnie czymś pasjonującym, że jeden fizyk, wchodząc w głąb materii i badając cząstki atomu stopniowo pogłębia swoją wiarę, podczas gdy drugi poszukuje w tej nauce uzasadnień dla swojej niewiary. Dyskusja na poziomie metafizycznym albo też pre- czy post-fizycznym jest niezwykle wzbogacająca”.To jeszcze moja fascynacja „dziedzińcem pogan , który proroczo zainicjował emerytowany papież Benedykt XVI. Co należy kontynuować. Przecież to były w Warszawie (z inicjatywy kard. K . Nycza) pasjonujące debaty fizyków i astronomów po wykładzie ks. prof. Hellera o początku świata i teorii wielkiego wybuchu.”Zauważyłem, ile w taką dyskusję wnosi to, że nie wszyscy w wielkim wybuchu dostrzegają ingerencję Pana Boga. Takie dyskusje też są bardzo wzbogacające. Na wykład o etyce biznesu, jaki na Zamku Królewskim wygłosił abp Gerhard Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, przyszli nie tylko wierzący. Dzięki temu i ta debata była prawdziwie pasjonująca. Najlepszym tego dowodem jest skierowana do mnie prośba, by takich dyskusji inicjowanych przez Kościół na neutralnym gruncie było jak najwięcej”.
***
Kiedy uczestniczymy w licznych podróżach, możemy spojrzeć na siebie z różnych punktów obserwacyjnych planety i narodów. Oby Kościół mógł spojrzeć na siebie oczyma także niewierzących. I oczyszczał się. Jak dwa tysiące lat temu, kiedy święty Paweł poszedł do pogan, na początku wbrew świętemu Piotrowi, to poszedł z odpowiednim rodzajem argumentacji. Nie mógł argumentować prorokami Starego Testamentu, bo dla pogan była to sprawa nieznana. Musiał szukać argumentów – zwłaszcza, gdy wchodził w świat grecki – na gruncie filozofii greckiej i w tym kontekście osadzać głoszoną Ewangelię.
A u nas w Polsce? Co zrobić, aby prowadzić rozmowę, a nie oskarżać, obrzucając się takimi czy innymi epitetami. Próbować ustalić, co sprawiło, że ci sami ludzie, którzy w latach 80-tych czy 70-tych potrafili być razem, dzisiaj są po różnych stronach barykady. Może jednak jeszcze coś ich łączy, jakieś nienazwane, inne spoiwo? A może – biorąc pod uwagę przyszłość Polski (ojczyznę, wolność, demokrację) – w owym spoiwie znalazłby się jakiś fundament aksjologiczny; skoro wiele lub wszystko się tu pogubiło czy jest możliwość powrotu do takiego fundamentu?
Jakub Starszy