Posłuchałem hałasu wzburzonego morza
i pozwoliłem prowadzić się niewidzialną ręką Mistrza,
zaufałem Małemu Księciu na maleńkiej planecie,
gdzie największym wydarzeniem stała się jedyna róża, która zakwitła, zaprzyjaźniłem się z Aniołem Stróżem
trzymającym wysoko morską latarnię na drewnianej łodzi
– i ostatecznie zostałem rybakiem.
(Odtąd oswajam gumowe buty, woda pod nogami,
odwaga na jeziorze, daremność w cieknących sieciach,
wiatr co szura ostro po policzkach jak glaspapier,
sine ręce i wiosła na falach jak drgające nerwy.)
Rzeki północnej półkuli wołają chlupotem,
że nie są gorsze,
więc po co płynąć w dół planety
brudząc następne jeziora i oceany?
Zza chmur piorun niewidzialnego Mistrza nakazuje
zarzucić sieci z lewej strony Europy.
– Panie znasz geografię przyczyn i skutków,
z bezradnością do kogóż pójdziemy?
– Wierzymy, że za Twoim przyzwoleniem
potrafimy złowić dwieście siedem wielkich ryb,
parę raków, jedną ośmiornicę i młodego rekina
wijącego się między śledziami.
(Przecież kłamstwem katastrofa statków
i dwudziestokilometrowy pas rozlanej ropy
szeroki na dwieście metrów,
który by miał płynąć tłusto przeciw rybom.)
(Prawdą Mistrz Jezus, który
pomiędzy ścianami tysiącleci idzie do nas jak pokój,
długim białym płaszczem łagodzi potęgę mórz i oceanów,
czyści wodę, powietrze i nasze ogrody
napromieniowane chmurami rozpadających się elektrowni. )
Nasze ciała tańczą na wielkich tratwach potopu „„
i świecą w ciemności jak przeźroczyste, piękne, ulotne`
błyski zmartwychwstania.