2011-01-03
Dzisiaj niektórzy uważają, ze bez poezji sobie dadzą radę w Kościele i w parafii. Niestety, mylą się. Nie dadzą sobie rady. Bo wszystkie kościelne zabiegi, starania i koncentracje krążą wokół metafory. Cokolwiek mówimy, sięgamy do czegoś poza słowem. Interpretujemy to, co znajduje się poza opisywaną czy opowiadaną rzeczywistością. Ilość naszych interpretacji nie potrafi zapełnić nieskończoności i transcendencji Boga. Wszelkie znaki religijne – a szczególnie sakramenty – wskazują na co innego niż sam znak. Wskazują na rzeczywistość, która znajduje się poza znakiem sakramentalnym. Metafora sygnalizuje inną rzeczywistość. Oczywiście tu odcinamy się od iluzji, od totalnej fantazji. Bo metafora może też powołać świat nie istniejący. Ale taki świat nie istniejący – wydumany w twórczości – jest tęsknotą za czymś innym, wybuchem niezadowolenia z tego świata realnego.
Tak sobie wymyśliłem: oceniam media według dbałości o poezję. Katolickie media szczególnie. Bo ktoś powinien uwrażliwiać na to coś innego, co jest poza nami. Kto nie uwrażliwia, „nie wychowuje” do postawy stawania wobec tego innego, tego czegoś poza nami, temu nie zależy na ewangelizacji. Opis faktów jest słabą pożywką dla człowieka wierzącego. Natomiast opis polegający na wskazywaniu niedosytu faktów i nieporadności widzenia może być początkiem tego przenoszenia wyobraźni gdzie indziej. To jest istotą poezji, że chce dogłębnie szukać czegoś więcej. Podąża ku jakimś wartościom. Niekoniecznie musi być to poezja bardzo oryginalna. Nie zawsze będzie to znacząca indywidualizacja języka. Może to być słabszy język. Ważne, aby w każdym pokoleniu pojawiał się. Ktoś musi powtarzania wciąż to samo w ciągu stuleci. Poezja jest przypominaniem w każdym pokoleniu ciągle tego samego, tych samych wartości, tych samych niepokojów, tych samych pytań… Byłoby katastrofą dla ludzkości, gdyby nie było takich, którzy będą przypominali i będą powtarzali nieustannie to samo, te same prawdy, te same pragnienia i tęsknoty, te same marzenia i niedosyty, to przekraczanie tego, co fizyczne i zmysłowe… Poezja jest konieczna w życiu człowieka.
I religia zawsze pielęgnowała poezję. A chrześcijaństwo szczególnie. I nie wyobrażam sobie dobrego oddziaływania duchowego bez poezji. Nie wyobrażam sobie rozwoju Kościoła bez poezji, która jest istotnym tworzywem Pisma św. i pojawia się w każdej strukturze liturgicznej. Poezja to pani najbardziej zgrabna we współczesnej kulturze.
***
Jak słowo istnieje w całości świata i poza światem? Tutaj próbujemy zrozumieć Boga (choć w części i pokornie), który mówi do nas. Mówi, choć nie ma ust. Mówi, choć nie ma aparatu mowy w gardle ani nie ma strun głosowych.
Paroma zdaniami z dokumentów kościelnych możemy sobie przybliżyć sens słowa – Słowa Bożego – w historii zbawienia (tę historię zbawienia widzimy jak błyszczącą złotą nitkę w całej historii wszechświata i naszej planety).
„Niewidzialny Bóg w swej wielkiej miłości przemawia do ludzi jak do przyjaciół” (Sobór Wat. II, Dei verbum, 2). „To samo Słowo Boże, przez które wszystko się stało, i które stało się ciałem, jest na początku (J 1,3; J 1,14; J 1,1). Nie chodzi o początek według Księgi Rodzaju, lecz o początek o charakterze absolutnym – ten prowadzi nas do wewnętrznego życia Boga. Słowo jest od początku i zawsze Ono jest Bogiem. Nie można sobie wyobrazić takiej sytuacji w Bogu, kiedy by nie było Słowa, Logosu. Przed stworzeniem istniało Słowo. Taki jest chrześcijański obraz Boga – miłości, „w której Ojciec wyraża odwieczne swoje Słowo w Duchu Świętym. Dlatego Słowo, które od początku jest u Boga i jest Bogiem, objawia nam samego Boga w dialogu między Osobami Boskimi i zaprasza nas do uczestnictwa w nim. Uczynieni na obraz i podobieństwo Boga miłości, możemy zatem zrozumieć samych siebie jedynie wtedy, gdy przyjmujemy Słowo i z uległością poddajemy się działaniu Ducha Świętego” (czytając najnowszy dokument – adhortację posynodalną Benedykta XVI „Verbum Domini”, 6). „Realistą jest ten, kto w słowie Bożym rozpoznaje fundament wszystkiego” (Verbum Domini, 10).
Nikt i nic nie jest w stanie zaspokoić najgłębszych potrzeb i pragnień człowieka. Ani posiadanie, ani przyjemność, ani władza. Zawsze czegoś brakuje w ludzkich pewnikach. Dlatego „słowo Twe, Panie, trwa na wieki, niezmienne jak w niebiosach” (VD, 10). Budując na tym słowie budujemy na skale. Warto codziennie mówić Bogu: „Ty jesteś obrońcą moim i moją tarczą, pokładam ufność w Twoim słowie”(Ps 119 [118], 114). „Obyśmy jak św. Piotr mogli w codziennym postępowaniu powierzyć siebie Panu Jezusowi: „na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5,5). (…) Przecież obcujemy tutaj z osobą samego Jezusa. Jego jedyna i szczególna historia jest ostatecznym słowem, jakie Bóg kieruje do ludzkości. W tej perspektywie można zrozumieć, dlaczego „u początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę,a tym samym decydujące ukierunkowanie” (VD, 11).
To jest też „zachwyt nad Bożym zamysłem, którego nigdy nie mogłyby zrodzić zdolności umysłowe i wyobraźnia człowieka, Jest to nowość niesłychana i po ludzku niewyobrażalna: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (tamże). Bóg jak gdyby skrócił swoje słowo, to słowo stało się małe, tak małe, że zmieściło sie w żłobie. Stało się dzieckiem. Stało się uchwytne. Stało się słyszalne. Stało się widzialne. Przybrało oblicze Jezusa z Nazaretu. I tenże Jezus słyszy nieustannie głos Boga i Jemu jest bezgranicznie posłuszny. I przekazuje nam Słowo Boże. Przekazuje w słowie krzyża i w śmiertelnej ciszy. W hierarchii prawd wiary na szczycie jest fakt śmierci i zmartwychwstania Jezusa – Ofiara i Wyzwolenie ostateczne ze śmierci, piekła i szatana. Jezus słowem potwierdza Stary Testament i tworzy Nowy Testament.
Posługując się metaforą (czyli znów poezją, bo jakże bez poezji cokolwiek nazwać naprawdę, aby nie zabrzmiało śmiesznie i głupio?) papież Benedykt XVI przywołuje muzykę. Nikogo to nie dziwi, skoro – wiadomo- zna się dobrze na muzyce, z pasją przypomina tradycje śpiewu gregoriańskiego, gra często na fortepianie. Widzi Słowo Boże od początku w Bogu, przed Pismem Świętym. Wszystkie głosy, księga kosmosu, stworzenia, głosy proroków i mędrców, głosy całej historii zbawienia tworzą symfonię głosów, „w symfonii tej w pewnym momencie pojawia się „motyw solowy”, jak powiedzieliśmy używając słownictwa muzycznego, czyli motyw powierzony pojedynczemu instrumentowi bądź głosowi, który jest tak ważny, że nadaje sens całemu dziełu. Tym „motywem” jest Jezus (…) . Syn Człowieczy łączy w sobie niebo i ziemię, stworzenie i Stwórcę, ciało i Ducha. Jest centrum kosmosu i historii, ponieważ w Nim łączą się, zachowując jednak odrębność, Autor i Jego dzieło” (DV, 13, te słowa są fragmentem papieskiej homilii podczas uroczystości Objawienia Pańskiego 6 stycznia 2009).
***
Tak więc słowo jest ważne, aby opowiadało nam o świecie, o drugim człowieku i o nas samych. Słowo poetycki ułatwia nam przenoszenie wyobraźni do innego świata – do Boga. Biblia – z taką mądrością i nie starzejącą się metaforyką – nie mogłaby istnieć bez słowa poetyckiego. Jezus korzystał z poezji. Był niewątpliwie poetą.
Kochajmy dobre słowo. A najbardziej Słowo, które stało się Ciałem. I każde słowo sakramentalne, które w Kościele – mocą Ducha Świętego – powoduje to, co powoduje: chrzci, bierzmuje, odpuszcza grzechy, zamienia chleb i wino w obecnego Chrystusa, błogosławi małżonków, uświęca kapłanów, towarzyszy chorym.
Jakub Starszy